środa, 6 maja 2015

Pracowita wiosna!

Uff...nareszcie chwila odpoczynku. Mogę usiąść przy komputerze i spokojnie napisać notkę! Myślę, że należałoby zacząć od początku. Wielkanoc jak zwykle spędziliśmy poza domem, bo pojechaliśmy w Pieniny. Pogoda trochę popsuła moje plany co do treningów czy wędrówek. O niczym innym wtedy nie marzyłam tak bardzo jak o śnieg... Chociaż psy nie narzekały. No dobra Cody może trochę, on śnieg lubi dopóki się w nim nie zatapia. A Vento...hmm..pozostawmy jego zimową krainę szczęścia w spokoju:P


Oczywiście nie obyło się bez zawału serca. Na spacerze w wąwozie Cody postanowił sobie zrobić indywidualne zawody w pogoni za sarnami. Na szczęście nie byłam sama, mam jeszcze problem z zerwanym(na początku marca!)więzadłem i nie za bardzo miałam ochotę gonić psa z górki po śniegu...Głupi to ma jednak szczęście. Sarny wbiegły pod stromą górę i pokraka Cody o krótkich łapach nie miał jak za nimi do góry wbiec:D Potem nawet myślałam sobie, że ten pies nie przeżyłby nocy w takich warunkach...no cóż. Na jakiś czas podważył moje zaufanie.


Ogólnie obydwoje byli bez zarzutu. Zostawali grzecznie w klateczkach, kiedy trzeba było. Nawet nie musiałam wrzucać Codyemu tony żarcia, żeby się zamknął. Udało mi się osiągnąć to co chciałam!


12 kwietnia w Poznaniu odbywały się warsztaty z Paulą i Agnieszką. Na początku miałam w ogóle nie iść, bo nie miałam psa. Znaczy miałam Vento, który już mógł wracać do formy, ale jednak toss czy tam freestyle to byłoby trochę za dużo jak na jego biedne, zaniedbane mięśnie:P Więc poszłam jako rzucacz. Później żałowałam i nadal trochę żałuję, że nie wzięłam Volty, bo parę dni później po paru debatach zdecydowałam się z nią na start na DCDC. Ale ćwiczymy sobie! Spokojnie, Vento też już ciśnie tossa, więc mam nadzieję, że ten debiut aż taki zły nie będzie!


W następny weekend, 18 kwietnia, pobudka o 3 i wyjazd do Gdyni...na zawody z cyklu Pucharu Bursztynowego Psa! To chyba były jedne z najgorszych zawodów. Nie pod względem organizacji, bo były super!
Zacznijmy od tego, że we wtorek przed zawodami pojechałam z dziewczynami na nasz artefaktowy teren poćwiczyć co nie co i naprawdę było super! Ze slalomem był tylko problem jak zasłoniłam mu wejście albo chciałam, żeby zrobił jakieś hardcorowe wejście. Huśtawka...cud, miód i orzeszki.


Potem dostałam zaproszenie na ostatni trening przed zawodami do Asi, bo zainwestowała w nowiutki slalom i huśtawkę. Ze slalomem był trochę problem, ale przyzwyczaił się i później było git, ale huśtawka... Cody nigdy nie miał problemu z huśtawką, bo nawet chciał ją robić jeszcze jak jej nie umiał:D Pierwszy przebieg na huśtawce Asi ok, ale już od drugiego zaczęły się schody...Cody zeskakiwał jak tylko zaczął ją przeważać...

fot. Karina Photography
Bał się huśtawki do tego stopnia, że nawet z kładką był problem. Całą kładkę się skradał, bo myślał, że to huśtawka...Dopiero na desce zejściowej trochę lepiej. W obu przebiegach agility skakał z huśtawki. W drugim po nieudanej próbie opuściłam go i pobiegliśmy dalej:) Slalom super, tylko raz mieliśmy na nim odmowę, bo nie potrzebnie zrobiłam zmianę.
fot. Monika Krzemińska 
Jumpingu chyba nie będę komentować...:P Super przebieg. Generalnie głupota blondynki się sprawdza. Źle nauczyłam się toru i ominęłam trzecią od końca przeszkodę:P Taki super dis!

fot. Justyna Ukleja
fot. Monika Krzemińska
fot. Justyna Ukleja

fot. Justyna Ukleja
Po przebiegach skorzystaliśmy z pobytu nad morzem i skoczyliśmy na plażę! Vento oczywiście otworzył sobie sezon i pobiegał sobie za falami. A Cody jak Cody, ma długie zęby na wodę:P


No i następny weekend, kierunek Annówka! Vento wrócił do żywych i też brał udział w semi z FreeXami i w Annówka Cup:D Walka ze strefami Kłody na kładce trwa nadal, ale nie poddam się! Mamy parę rzeczy do przepracowania, z resztą tak samo jak z czekoladą. Okazało się, że przeze mnie nasze outy leżą i kwiczą:P Strefę na kładce też musimy przepracować, bo dziecko najpierw przeskakuję, a później dostawia tylne girki. No nic, do roboty!

fot. Marta Rohde
fot. Marta Rohde
Muszę się pochwalić, że mamy z Ventylem pierwszy przebieg bez disa!!! Co prawda chyba dwie odmowy(przeze mnie!) i jedna tyczka, ale bez disa! No i dziecko jest nawet takie kochane, że zrobiło pięknie całą palisadę jak dałam mu komende na samo 2on2off...


fot. Marta Rohde
Cała ekipa!
Po powrocie z Annówki, nocka w domu i w poniedziałek na 6:15 miałam zbiórkę pod szkołą:D Wyjazd na 3 dni do Zielińca po semi zawsze spoko! O wycieczce za bardzo chyba nie będę opowiadać:P W każdym razie trochę śmiesznie, bo w Zielińcu któregoś dnia spadł śnieg:P Pierwszego dnia byliśmy w górach i jednak przy schodzeniu czułam to więzadło, więc chyba moja kostka nie jest do końca zdrowa...W środę wróciłam do domu, czwartek...powiedzmy, że dzień wolny:P iii w piątek rano wyjazd do stolicy na zawody! Więc było hardcorowo:P

fot. Paula Duda
Te zawody też były słabe...Jak przyjechaliśmy na miejsce rozkładali już tor...sędzina ustawiła koło...no to super...cały przebieg był super...mielibyśmy go na czysto gdyby nie naklejka, która mi się zaczęła odklejać...to był chyba nasz najlepszy przebieg podczas całych dwudniowych zawodów. Koło i slalom za pierwszym razem, więc <3 <3 <3 

fot. Jola Konieczko
 Drugiego toru w piątek uczyłam się w ulewie i nawet grad zaczął padać. Przeciwdeszczowa kurtka przemokła:P Zważywszy na warunki na powierzchni wybaczyłam mu jego prędkość i lekkie rozproszenie. Reszta przebiegów była na prawdę słaba...Nie tylko ja stwierdziłam, że Cody jest jakiś dziwny na tych zawodach...Ale jakoś na ostatnim egzaminie w sobotę potrafił przyspieszyć! Już myślałam, że zdobędziemy łapkę...Sędzina nawet nie postawiła w nim slalomu, z którym nie tylko Cody miał problem, bo był krzywy...Ale! Zachciało mu się szybciej biec, łatwy tor...a on sobie skoczył strefę z kładki! No super! Pies idealny:P

fot. Paula Duda
I na koniec piękny agilitkowy Ventylek!