czwartek, 1 grudnia 2016

Zimowe okoliczności

Niestety zima zbliża się do nas wielkimi krokami i nie uda się nam jej ominąć. Nie każdy ma dostęp do super hali, na której cały czas można przeprowadzać treningi zbliżone do tych letnich. Nie posiadanie hali wcale nie oznacza, że przez okres zimowy nic nie możemy robić! Rozumiem, jest zimno i się nie chce, całkowicie to rozumiem, bo sama przechodzę przez takie rozterki, ALE! Robiąc cokolwiek, naszym psim sportowcom będzie łatwiej wrócić do formy na wyczekany sezon.





Plusem i fajną stymulacją dla mózgu w zimę jest socjalizacja. Nie tylko u szczeniaków należy ją stosować, niektóre psy jej nie potrzebują, nawet nie wychodząc na "typową" socjalizację w okresie szczenięcym, czyt. Cody.
W każdym razie, jak jest ciepło zwykle wybieramy między spacerem, jeziorem, treningiem i socjalizacją. Myślę, że jeżeli nie macie wielkich problemów z zachowaniem psa w miejscach publicznych na pewno tego nie wybierzecie. W zimę czasami nie mamy wyjścia i wybieramy między spacerem, a socjalizacją. Wtedy najlepiej umówić się ze znajomymi i zrobić 2w1!



Oczywiście jeżeli mamy szczęście i chwilowo nie ma śniegu, błota czy śliskiego, oblodzonego podłoża i uda nam się przeproadzić trening to musimy pamiętać, że w okresie kiedy jest zimno rozgrzewka powinna trwać dłużej niż "normalnie". Wszystkie rzeczy, których nie widzimy potrzebują więcej czasu, żeby być gotowymi na określony wysiłek. Należy też mieć na uwadze, że nasz pies po treningu dużo szybciej się schłodzi.



Najlepszym sposobem na załatwienie dwóch pieczeni na jednym ogniu jest po prostu zostanie w domu i pomęczenie mózgów naszych piesków. Sztuczki to bardzo fajna opcja, bo sztuczki są wieczne! Ich nauka wcale się nie musi kończyć na jednej sesji klikerowej, bo możemy je później, np. ulepszać, ale nie tylko. Możemy też wiele z nich wykorzystywać w rozgrzewce lub stretchingu!!!:)

Jedną z fajnych domowych opcji też jest trening na piłkach, poduszkach sensorycznych itp. Trening na świadomość ciała czy wzmocnienie mięśni możemy również przeprowadzić bez takich przyrządów. Wiele sztuczek, przy większej ilości powtórzeń, stymuluje pewne grupy mięśniowe. Przy takim treningu należy pamiętać, że nie przeprowadzamy go codziennie, bo na pewno nie przyniesie to nic dobrego.

2010:P


Przy takiej pogodzie musimy też zadbać o łapki naszych psów. Myślę, że buty są fajnym pomysłem, ale niestety są kosztowne. Na rynku jest wiele preparatów, które będą natłuszczać oraz chronić przed solą narażone na to opuszki.
Na koniec wstawiam jeszcze filmik ze zbieganych <3 Mam nadzieję, że uda mi się skończyć tą kładkę chociaż po części, zanim spadnie śnieg!



PS. Cody poprosił, żebym przekazała, że się ze mną nie zgadza i w zimę należy tylko i wyłącznie wylegiwać się przed kominkiem albo na kanapie!!!


poniedziałek, 28 listopada 2016

Zolux X-Trm

W dzisiejszym odcinku zaprezentuję Wam kość x-trm marki Zolux, a to wszystko dzięki Naszezoo.pl! Chyba zgodzicie się ze mną, że nazwa brzmi dość profesjonalnie! Bardzo mi przypomina Trx, który uwielbiam!


Mówiąc szczerze nigdy nie kupowałam tego typu zabawek, ponieważ nie przekonywało mnie to, że są twarde i sztywne. Może też patrzę perspektywą delikatnego pieska, który miał problemy z motywacją. Vento natomiast nie przeszkadza czy zabawki są za duże, za małe czy za twarde. To idealny pies do testowania czegokolwiek, biorąc pod uwagę, że uwielbia "zabijać" swoje zabawki. Czasami doprowadza mnie to do depresji, ale myślę, że nie tylko ja takie coś przechodzę w takich sytuacjach.


Wielkim plusem jest wygodna i baaaardzo miękka rączka. Przy mocno szarpiących się psach to świetne rozwiązanie. W moim posiadaniu były takie zabawki, których po prostu nie dało się trzymać, bo aż bolało. Rączki to też fajna opcja z racji na to, że nie musimy trzymać zabawki za mokrą i oślinioną część.
Wracając do trx, rączka w x-trm trochę przypomina mi trx'owy uchwyt


Jednym z minusów, chociaż nie wiem czy to do końca można nazwać minusem czy może już moim upodobaniem, jest brak amortyzatora. Myślę, że gdyby kość posiadała ten dodatek byłaby jeszcze lepsza!

Na opakowaniu jest napisane, że zabawka należy do tych pływających. Szkoda, że nie dostałam jej w okresie letnim. Aktualnie mogłam tylko sprawdzić czy rzeczywiście pływa i tak, doskonale unosi się na wodzie. W tym aspekcie plusem jest też to, że nie nasiąka wodą!


Taka kość to bardzo fajny wariant na spacer czy na spędzanie czasu nad wodą. Na trening może niekoniecznie, ponieważ ja preferuję zabawki, które zmieszczą mi się w ręce lub w kieszeni. Kość x-trm nie jest aż tak wygodna pod względem wymiarów, mimo że mamy S.
Podsumowując - kość zolux x-trm to bardzo fajny współtowarzysz na spacery o każdej porze roku. Jak najbardziej sprawdzi się nad jeziorem, ale również podczas zimowych wieczorów.


środa, 16 listopada 2016

Co nowego?...lub starego?

Witam Was po dłuższej przerwie! Coś w tym roku nie wychodzi mi pisanie na blogu, ale chyba pora wrócić do tych czasów jak częściej coś pisałam, bo teraz nie wiem od czego zacząć. :D

Pamiętam, że we wrześniu startowaliśmy na zawodach w Zielonkach i Łącku.:P
Nic się wtedy w sumie nie zmieniło. Nade mną i Vento wisiała nadal czarna chmura. Teraz po czasie zauważam czym albo raczej KIM to było spowodowane, bo na pewno nie psem...Zdecydowanie za długo trwało moje "przetrybienie" tego wszystkiego, ale lepiej później niż wcale.;)

Dodaj napis
W połowie września w Zielonkach było całkiem bardzo hot!

Mimo upału, Cody zaszalał! W końcu udało nam się zdobyć ostatnią łapkę do dwójek i od 11 wrześnie Cody jest oficjalnie w S2!!!:D W Łącku miał swój debiut w tej kategorii.

Na zawody do Łącka przyjechaliśmy parę dni wcześniej, żeby "odpocząć" w najlepszym miejscu na ziemi! Napisałam odpocząć w cudzysłowie, bo tak na prawdę nie odpoczywaliśmy. Psy może tak, ale my naginaliśmy z rzeczami na zawody! Nie mamy tak dobrze jak pieski:D


Zachody słońca w Łącku otworzyły mi do końca oczy na kładkę Vento. Tak jak na treningach zatrzymywał się zawsze, nie ważne czy biegłam w drugą stronę czy 5m w przód, tak na zawodach biegłam obok i pies nie kuma. Żeby się zatrzymał na zawodach musiałam wywierać na nim dużą presję, a to i tak nie pomagało, bo strasznie się skradał albo nawet zatrzymywał przed strefą. Stwierdziłam, że to nie ma sensu. On się frustruje, ja się frustruję i ta droga prowadzi do nikąd, bo właśnie tym sposobem wychodziłam na start z myślą "i tak będzie źle, więc po co się starać?". A to właśnie bardzo złe myślenie. Czas powiedzieć temu dość!


Chciałam to utrzymać do końca w tajemnicy, ale już nie mogłam! No po prostu nie mogłam. Mam takiego mądrego pieska i nie potrafiłam go docenić. Zastanawiam się czemu wcześniej zrezygnowałam ze zbieganych, chyba z lenistwa:P Cały czas prężnie działamy z tym tematem i mam nadzieję, że to pomoże naszemu bieganiu na zawodach.:)

fot. Basia Kaczmarczyk
fot. Basia Kaczmarczyk
fot. Basia Kaczmarczyk
fot. Wypstrykane by Klaudia Art





wtorek, 13 września 2016

ProPet Care Holistic Grain Free

Powracamy do Was z nową recenzją! Tym razem mieliśmy przyjemność testować karmę, o której nigdy nie słyszałam, a wygląda imponująco. Otrzymaliśmy karmę ProPet Care Holistic Grain Free w wersji Turkey, Sweet Potato & Cranberry - czyli indyk, bataty i żurawina.
Wszystkie karmy ProPet są w formule Grain Free, czyli bezzbożowe. Najlepiej wybierać właśnie takie karmy, bo nie zapychamy psa jakimś dodatkowym syfem, ale to na pewno sami doskonale wiecie. ;)


Jak już zaczęłam od składu to przy nim zostańmy. Możecie sobie zobaczyć go sami tutaj, ale postanowiłam, że go również wkleję, żebyście nie musieli mieć pootwieranych milion kart.

Skład: Indyk 50% (w tym 28% świeżego indyka, 20% suszonego indyka i 2% wywaru z indyka), bataty (26%), groch, ziemniaki (6%), pulpa buraczana, siemię lniane, Omega 3 suplement, witaminy i minerały, wywar z warzyw, żurawina (odpowiednio 7.5g na 1 kg produktu), frukto-oligosacharydy (92mg/kg), manno-oligosacharydy (23 mg/kg).

Indyk to 50%, może taki wynik nie powala mnie na kolana ze względu na to, że na co dzień karmię moje psy karmą, która ma jednak troszkę więcej tych procentów, to i tak jest to dobry wynik! Bardzo podoba mi się to, że w składzie nie ma żadnych mączek ani produktów pochodzenia zwierzęcego.
Najważniejszy dla mnie element w składzie analitycznym to białko, którego w tej karmie jest 26%. Dla mnie jest to również dobry wynik, bo zawsze kupuję karmy z białkiem, którego karma posiada około 30%.


Moje psy nigdy nie miały problemu z jedzeniem, więc nie zauważyłam, żeby bardziej szalały za tą karmą:P Myślę, że jakbym karmiła ich jakimś najgorszym syfem typu Pedigree to zauważyłabym zmiany. Jednak moje psy jedzą normalnie karmę wysokiej jakości to tych zmian nie było za bardzo widać, czyli ProPet jest na tym samym poziomie. Skóra i sierść pozostała w tej samej dobrej kondycji. U Cody'ego zauważyłam, że ma troszkę bardziej czyste zęby, ale może to być spowodowane też kośćmi surowymi, które ostatnio dostawał, więc nie chcę nic mówić na 100%.


Przy nowej karmie trzeba też podjąć się sprawdzenia, jak wygląda jak wychodzi z drugiej strony:P
Ku mojemu zaskoczeniu nie było żadnych rewolucji żołądkowych, a niestety często to się zdarza przy zmianach pożywienia. Na pewno zauważalne było to, że wydalają z siebie troszkę mniej, czyli to bardzo dobry znak, bo w takim razie dużo więcej składników zostaje w środku:)
A propos dawkowania nie będę się wypowiadać, ponieważ jestem typem człowieka, który karmi pieski na oko.


Na koniec jeszcze muszę napisać, że bardzo podoba mi się opakowanie! Takie rozwiązanie możliwości szczelnego zamykania jest dużo lepsze niż "normalne", takie jakie znamy, bo przyznam się szczerze, że pierwszy raz się z tym spotkałam!

Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. Karma ProPet Care w świetle innych bezzbożowych karm wypada bardzo dobrze.
Dziękujemy bardzo za zaufanie i możliwość recenzji takiej karmy!


poniedziałek, 5 września 2016

Porwani przez...wakacje!

Przygotujcie się, bo przez moją słabą frekwencje tutaj ominęło Was sporo rzeczy! Początek wakacji nie był aż tak zwariowany jak końcówka, ale na szczęście moje wakacje jeszcze się nie skończyły, więc czeka nas sporo wyzwań i wyjazdów:D
Zacznijmy od początku!
Niedługo po powrocie z Pucharu Bursztynowego Psa wyruszyliśmy do Zaździerza. Oficjalnie na FreeXowy obóz! Pojechaliśmy pare dni wcześniej, żeby poczuć wakacje!


Jak zawsze świetna atmosfera i wspaniałe miejsce! Jak jeszcze nie byliście na obozie w Zaździerzu to wiele tracicie! To nie tylko plac w środku lasu, dużo agilitek, ale też jezioro obok ośrodka, DŻAKUZI oraz miejsce do smażingu i kajaaaki! <3 Pamiętam jak rok temu bałam się płynąć, ale tak szczerze - nie ma się czego bać! To jedna z najlepszych rzeczy i nie żałuję, że spróbowałam:D




















To chyba były jedne z najcieplejszych dni w tym roku. Jest mi strasznie smutno, że tylko na jednym obozie udało mi się smażingować. Z drugiej strony to może lepiej, bo chłodniejsza temperatura jest na pewno lepsza na agility:)
Kolejną agilitową wycieczkę mieliśmy dopiero 12 sierpnia. W międzyczasie oczywiście nie brakowało nam spacerów i treningów! Tym razem jechaliśmy już o wiele bliżej - do wszystkim znanej Annówki! Biegaliśmy tak pod okiem Moniki Rylskiej i Magdy Łabieniec. Już po Freexach mieliśmy sporo do zrobienia, a teraz hohoo...:P Niestety problem jest ze mną i muszę zwalczyć wiele nawyków, przez które psuje mojego psa.


Tak samo jak w Zaździerzu, Ventyl biegał na obozie, a Kłoda cieszył się życiem, latem i agilitkami między obozowymi treningami. Tym razem biegał trochę z Oliwią i Kingą, żałuję, że go im dałam! Musiałam patrzeć jak mój pies biega z nimi dużo lepiej niż ze mną:P


Właśnie od tego obozu zaczął nam się cotygodniowy trip! Nasz kolejny przystanek to Baltic Open Agility. Na tych zawodach zdałam sobie sprawę, że mój czekoladowy pies ma problem z emocjami na zawodach. Jest zupełnie inny niż na treningu. Wiadomo, wiele razy dis też był przeze mnie:p Jednak jak ktoś ma porównanie to na pewno zauważy różnicę w "jakości" jego pracy ze mną;)

fot. Kasia Jakubczyk
A Kłoda jak Kłoda, radośnie pląsał i to chyba jego pierwsze BOA, na których miał bardzo fajne tempo na wszystkich biegach! Ostatni przebieg z nim chciałam odpuścić, bo padało, a on strasznie nie lubi takiej pogody. Okazało się jednak, że chyba zmienił swoje "widzi mi się" i to był nasz jedyny i najlepszy bieg na czysto. <3

fot. Marcin Stobiecki


Tydzień po zawodach znowu musieliśmy się pakować, bo zaczynał nam się kolejny i już niestety ostatni w tym roku obóz agilitkowy. Tym razem biegaliśmy pod okiem Lucie Dostalovej. Obóz nie tylko był świetny pod względem towarzystwa, ale również treningów. Mnóstwo nowych informacji i pomysłów na mojego czekoladowego psa. Lubię wracać z obozów albo seminariów z takim nadmiarem wiedzy:)) ale! Od przybytku głowa nie boli! :D

fot. Anna Skaja
fot. Anna Skaja
Od razu po powrocie do domu szybkie pakowanko i w następny dzień o 5 rano wyruszaliśmy z Ventylem w podróż do stolicy:P Warszawa powitała nas bardzo ładną pogodą i dzięki temu cyknęłam piękną fotkę borderowi z pałacem kultury :D Przy okazji mieliśmy fajny socjal, na który nigdy nie chcę mi się iść:P Wracając do celu podróży - jechaliśmy na semi z chorwackim sędzią i zawodnikiem Zeljko Gora. Szkoda, że mogłam biegać tylko jeden dzień;)
Po powrocie do Poznania nie czekał mnie niestety odpoczynek, ponieważ razem z Weroniką organizowałyśmy nasze pierwsze klubowe zawody treningowe, więc wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik! Generalnie stresik mnie zżerał, że coś pójdzie nie tak, ale chyba aż tak źle to nam nie wyszło:) Mam nadzieję, że znajdziemy siłę na kolejne edycje!


Mam nadzieję, że zdążę sobie chociaż trochę odsapnąć po tym maratonie, bo czekają nas jeszcze zawody w Warszawie i w Łącku!

Na koniec zapraszam Was jeszcze na urodzinowy filmik Ventyla:D