Ostatnie wydarzenia sprowadziły mnie do napisania tego jakże poważnego postu. Zwłaszcza, że wielkimi krokami zbliża się jesień, czyli czas zbiorów na zimę i jest to jeden z wielu objawów... Mianowicie dzisiaj wypowiem się na temat pewnej mało znanej choroby przenoszonej drogą kropelkową - Żarciomii.
Występuje ona u bardzo dużej ilości gatunku zwierząt, które posiadamy w domach, potocznie zwanych psami domowymi. Jak pisałam wcześniej, przenoszona jest drogą kropelkową i tutaj jest haczyk. Uważajcie, bo może zarazić też ludzi!
Występuje ona u bardzo dużej ilości gatunku zwierząt, które posiadamy w domach, potocznie zwanych psami domowymi. Jak pisałam wcześniej, przenoszona jest drogą kropelkową i tutaj jest haczyk. Uważajcie, bo może zarazić też ludzi!
Polega ona głównie na szukaniu żarcia(nawet przez sen), a następnie zjedzenie pokarmu, który się znalazło. Nie ważne co to jest, ważne, że pachnie smacznie.
U Codyego objawiła się mniej więcej w wieku 2-3 lat. Ukradł wtedy szyjkę indyczą z półki. Nie przypuszczałam wtedy, że jest to ta straszna choroba. Ostatnimi czasy bardzo się nasiliła. Najpierw zjadł batona, później ukradł kotleta(nadal nie wiem jakim cudem). Ukradł też puszkę z orzeszkami ziemnymi, która leżała na biurku, również nadal nie wyjaśniono okoliczności. Następnie okazało się, że jest jeszcze gorzej. Z wiadra ukradł winogrona. Nikt by się tego nie spodziewał, a jednak. Oczywiście jak wszyscy dobrze wiemy, winogrona, tak jak czekolada, są trujące dla niby niczego nieświadomych piesków. Tydzień przed naszymi pierwszymi zawodami w legnickim polu gwizdnął pół czekolady...hmm... Minęło trochę czasu i znowu!
fot. Martyna Artymowicz |
Breaking news! Chorobie przypomniało się, że istnieje i zmusiła biednego małego westika, że należy ukraść z biurka pudełko z czekoladkami nadziewanymi toffi. Razem ze srebrnymi papierkami oczywiście! Akcja ratunkowa rozpoczęła się od razu, dzwonieniem po znajomych i następnie podaniem wody z solą, co zaskutkowało. Po ciężkiej nocy Kłoda nadal męczyła się z wydobywaniem tego szajsu z siebie. Musiałam podawać mu wodę, bo sam nic nie pił. Po dniu głodówki dostał karmę z wodą i wszystko już w porządku. Jedynie weekendowy trening zrobił papa.
fot. Natalia Śliwińska Photography |
Pozdrawiamy wszystkich borykających się z Żarciomią i nie martwcie się, jesteśmy na dobrej drodze do wyprodukowania szczepionki!
Dziękujęmy za pozdrowienie :D
OdpowiedzUsuńOj weź nic nie mów... jak zula była mała zjadła gumę do żucia. I to taką wyplutą kilka minut wcześniej na chodnik, i co gorsza bynajmniej nie przeze mnie.... wyjmowanie było na maksa obrzydliwe ;)
Albo jak jadła żabę... pisklaka... papierosa.... długo by wymieniać!
Jak więc widzisz, stopy nie są najgorsze!
Kurde faktycznie nie za ciekawa na choroba.. dobrze, że Kłodzia przeżył noc :P
OdpowiedzUsuńJa dostawałam spazmów jak Młoda zjadła zdechłą mysz xd
mojemu nigdynieżebżącemu pieskowi ostatnio mamusia pokazała, że żebranie jest taaaaaakie fajne i nie da się tego teraz w żaden sposób wykorzenić :D
OdpowiedzUsuńŻarciomia w przypadku mojego aussika dotyczy wszystkiego poza zawartością własnej miski XD
OdpowiedzUsuńOj znam ten ból, wystarczy się odwrócić na chwilę i bum :D.
OdpowiedzUsuńMamy tą samą obróżkę co Vento na ostatniej fotce ;).
Mojego psa nauczyli żebrać "życzliwi" ludzie, ale na szczęście ignorowany szybko odpuszcza - nie jest dostatecznie nakręcony na jedzenie, żeby chciało mu się nim interesować dłużej, niż 2 minuty. :P
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że to choroba, jak dotąd sądziłam, że Gi chce być pomocna i dlatego wciąga wszystko co znajdzie na podłodze (i nie tylko). Tocha natomiast ogranicza się do żucia owadów i śrubek...;)
OdpowiedzUsuńTo już wiem co dolega mojemu psu, haha! :D
OdpowiedzUsuńto mój też jest już zarażony bo ostatnio chciał zjeść sobie ogon i teraz prawie nie ma już białego pędzla na końcu ;p
OdpowiedzUsuńhaha...dobrze napisane :P Ja na szczęście nie mam tego problemu w aż tak zaawansowanym stadium :D Sh i Ch ograniczają się tylko do zlizywania, żarcia, które spadnie na podłogę, ale jakby nie patrzeć to dobry sposób na czystą podłogę :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy http://terrier-live.blogspot.com/
Te objawy podlegają już chyba pod odwyk :P
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że gdyby mój odkurzacz większy został sam na sam z jedzeniem byłoby to samo :D
Z tym że bez takich hardcorowych przypadków w papierkach, puszkach i owoców :D
Witamy się :)
OdpowiedzUsuńHahaha nie spodziewałam się, że to może być choroba... Myślałam, że to tylko my mamy taki drobny problem. U nas najgorsze co to są miętowe mentosy. Ciapek całą dzień potrafi siedzieć pod szafką, a że ma dobry nos to nic się nie ukryje przed nim.
Pozdrawiam