Pierwszego dnia przejechaliśmy się kolejką wąskotorową po Wigierskim Parku Narodowym. Obawiałam się, że będzie problem z wzięciem psa ze sobą, ale na szczęście nikomu nie przeszkadzał piesoszek w kolejce. Cody specjalnie się nie przejął tym, że jedzie czymś dziwnym, może skojarzyło mu się z tramwajem, w którym wieje.
Kolejnego dnia padało, więc kłodek nawet nie odczuł klimatu. Jeździliśmy tylko z miejsca na miejsce, po drodze robiąc zdjęcia ptakom. Można powiedzieć, że był to dzień odpoczynku przed następnym dniem wrażeń...
W dzień wyjazdu pojechaliśmy na katamarany! Na szczęście z wzięciem psa również nie było problemu, można powiedzieć, że łajtowi podobała się chlapiąca z boku woda. Może się przekonał i w reszcie zostanie pływakiem...:D
Bardzo ładnie wyciszał się w samochodzie, kiedy trzeba było. Szkoda, że nie robi tak w klatce...Mam nadzieję, że w końcu uda się dojść chociaż do tego, że łajt poprostu kładzie się w klatce i czeka. Już nie oczekuję od niego pójścia spać, niech chociaż się zrelaksuje.