niedziela, 29 grudnia 2013

Święta, święta i po świętach...

W tym roku jakoś nie czuło się tych świąt, zwykły dzień, zwykły czas, tyle że spędzony z rodziną. Może to znowu przez brak śniegu? Myślę, że chyba musimy się przyzwyczaić do tego, że święta wielkanocne przejęły śnieg, albo w ogóle już go nie będzie? W każdym bądź razie temperatura jest nadal na plusie, można sobie adżilitkować i frisbować, idealna zima :D Trzeba tylko się modlić, żeby śnieg nie przypomniał sobie o nas zbyt szybko :)
My korzystamy z pogody i wolnego od szkoły w 100%. Jeździmy na treningi, spacerki, socjale... I tak jakoś wyszło, że nazbierały mi się 3 filmiki :) Myślę, że możemy zacząć od adżiliti doga, Kłody, który co raz lepiej się skupia i angażuje w prace ze mną.
 
 Jestem bardzo zadowolona z jego wysyłania, bo jakoś tak nigdy z nim tego nie robiłam, bo twierdziłam, że mi się nie przyda przy bieganiu z nim, a on i tak tego nie ogarnie, ale jednak coś tam kuma.
Kolejnym filmikiem będą poczynania Ventusia z okazji skończenia 4 miesięcy :) Vento też już jest oficjalnie adżiliti dogiem, a ja muszę nauczyć się szybciej biegać :D
 
No i oczywiście nie mogło zabraknąć treningu z rozproszeniami z naszą drużyną :) Estera już od dawna planowała coś takiego, ale jakoś nie mogłyśmy się zebrać do kupy.
Foteczki poczyniła Marysia Obrębska

Najgorszy problem chyba miałyśmy z nadmuchaniem hipsterskich balonów, które są zacne! Ale jak widać podołałyśmy zadaniu, tak samo jak nasze pieski przy równie trudnych zmaganiach z nimi. Cody był bardzo zainteresowany balonami, bo miał bardzo wielką ochotę się nimi pobawić, za to szczeniaczkowi nie robiło żadnej różnicy czy te balony tam są, czy ich nie ma.


Plany na nowy rok już są i to hmm...dość obfite, chyba przez nie zbankrutuje, ale już wiem, że na pewno w 2014 nie będziemy się nudzić pod żadnym względem :D 
Czytelnikom oczywiście życzymy szczęśliwego i udanego Nowego Roku!

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Czasem lepiej, czasem gorzej

Disy są i zawsze będą, ale za to 1 przebieg na Annówka Cup mieliśmy na czysto! Zajęliśmy 7 miejsce na troszkę ponad 20 psów. Jestem bardzo dumna z Kłodka, ponieważ nie zwiał do żadnego pieska i ogólnie był grzecznym terrierkiem. Nawet zdarzało się, że w klatce momentami siedział cicho.
fot. Alicja Andrukajtis






















Myślałam, że będzie gorzej z jego skupieniem gdyż tydzień przed zawodami znowu rzucił się na niego wilczur sąsiadów. Za pierwszym razem Cody się jeszcze próbował bronić, ale tym razem tylko czekał aż to się skończy, nie wydobył z siebie żadnego dźwięku. Każdy kto zna Kłodę wie, że westikowi nie przystoi się w ogóle nie odgryźć. Zapaliła mi się lampka nad głową, że właśnie po pierwszym ataku tego psa Cody stał się niezbyt miły dla psów. Wcześniej też nie czuł się w ich towarzystwie komfortowo, ale tolerował. Zacznę z białym chodzić w różne miejsca gdzie spotyka się dużo psów, może nawet pojeździmy na jakieś wybiegi, żeby Cody się poogarniał, że nie każdy pies jest stuknięty jak ten sąsiadów.

Jak ktoś chce się pośmiać to zapraszam do obejrzenia naszych przebiegów :))


Ventuś na zawodach również spisał się na medal ♥ Był bardzo grzecznym szczeniaczkiem. Najbardziej jestem dumna z tego, że kiedy było trzeba zostać w klatce, borderek pięknie w niej spał.
























W sumie tak marudziłam na ten śnieg, ale teraz mi go brakuje. Było tak ładnie przez ten 1 dzień, a teraz zero śniegu... Dobrze, że ten 1 dzień wykorzystaliśmy w 100% :)














































Z racji, że już za pare dni święta, mam już w domu przygotowane prezenty dla czterołapów. Pieseczki dostaną karmę, konga wobblera i piłkę chuckit, która raczej będzie Kłody, bo na czekoladę jak urośnie pewnie będzie za mała :) Czekamy na listonosza z jeszcze jednym prezentem, który pewnie okażę się spóźnionym, ale na pewno oba psiury będą z niego zadowolone.


sobota, 30 listopada 2013

Winter is coming...

Właśnie przełożyłam kartkę w kalendarzu... i to co widzę nie za bardzo mi się podoba... Grudzień oznacza jedno... ŚNIEG, kiedyś cieszyłam się na to słowo. Wyraz śnieg brzmiał tak samo jak sanki, bałwan, bitwy na śnieżki. Teraz brzmi jak: wrrr, brrr, grrrr, zimno i mokro. Znowu się zacznie wycieranie ręcznikiem albo zmywanie śnieżnych kul z psa po każdym spacerze. No niestety, Polakom nie można dogodzić :P W lato za gorąco, w zimę zbyt zimno. Mi lato odpowiada, a wiosna to już w ogóle, bo nie ma problemu ze zbyt wielką gorączką dla ćwiczącego piesa, co czasem jest nie możliwe z termometrem wskazującym ponad 30* albo nawet czasem podchodzącym pod 40* w słońcu. No ale to jednak nie to samo co -10(:P) Po zdjęciach widzę, że u niektórych już białe coś powiedziało dzień dobry, więc mogę się przygotować psychicznie, chociaż ciężkoo to wychodzi.
Fota z zeszłego roku - luty 2012
U nas już z resztą też widać oznaki zimy. Na ostatnim wspólnym spacerku o zachodzie słońce, odleciało chyba z 5 kluczy. Zazdroszczę tym ptaszkom takich wakacji...
marzec 2013 - oby w przyszłym roku zima nie trzymała do kwietnia... :P
Oprócz tych wszystkich minusów, trzeba jeszcze pamiętać o ochronie psich łapek, a zwłaszcza posiadacze większych piesków. Z Codym nigdy nie miałam problemu pękających opuszek, ale lepiej dmuchać na zimne. Jak to mówią, przezorny zawsze ubezpieczony. Na Kłodowe łapki stosuję spray z propolisem, jak na razie się sprawdzał. Tak samo lubię balsam beaphara, z mojej strony również jest godny polecenia. Zastanawiam się nad kupnem butów, na długie zimowe spacery na pewno by się przydały, chociaż nie wiem jak to planowanie mi wyjdzie.


A tak rośnie szczeniaczek! Waży już 6,5kg :D

I tak pięknie pasie domową owieczkę, którą ma oczywiście na własność.

Czas też zastanowić się nad Gwiazdkowymi prezentami! Co by chciał Cody... pewnie własny pokój z tytanowymi drzwiami, które mają 50 zamków. A szczeniaczek...o czym by mógł marzyć szczeniaczek...zapewne o wolnej chacie na ponad godzinkę, żeby roznieść wszystko w drobny mak :P Muszę wymyślić coś innego i pieski będą niestety musiały się cieszyć z tego co dostaną, a zwłaszcza Łajt, który raczej nie dostanie drzwi z tytanu...

Na koniec jeszcze chciałabym polecić domową hodowlę Wilczarzy Irlandzkich, którą prowadzi świetny szkoleniowiec. Szczeniaki są chowane w jak najbardziej należytych warunkach oraz świetnie zsocjalizowane z otaczającym je światem, na pewno wyrosną na wspaniałe psy. Jeśli ktoś jest zainteresowany większą ilością informacji to serdecznie zapraszam na stronę Cursus Ventosi









czwartek, 21 listopada 2013

Szczeniaczkowy pamiętnik

Mało ambitny wpis, ale chcę być ze wszystkim na bieżąco :P
Jak narazie z młodym się głównie socjalizujemy i dużo bawimy, z resztą nie tylko ja się z nim bawie, bo UWAGA bawi się z nim o dziwo też Kłoda! Co mnie nieźle ździwiło, nigdy bym nie przypuszczała, że mój terrier będzie się NORMALNIE bawił i to jeszcze ze szczylem. No jest postęp 8) Gdy tylko mają okazje urządzają dzikie nawalanki.

Chodzimy też na wspólne spacerki, które wydawały mi się awykonalne. Najgorszym momentem chyba jest wyjście z klatki, bo wtedy nikt nic nie ogarnia, ale po przejściu kawałka trasy jest git i możemy lecieć dalej.



poniedziałek, 11 listopada 2013

Papisiowo

W niedzielę odwiedziły nas Paulina ze swoim stadem - Lucy i Shadow! Dziewczyny przyjechały na 1 noc, więc trzeba było się nacieszyć.
Nie daleko nas w centrum handlowym otworzyli nowy sklep zoologiczny, był możliwy wstęp ze zwierzakami, więc wzięłam małą czekoladową pchłę ze sobą. Za dużego wrażenia na nim wszystko nie zrobiło, ale i tak nie chciałam zbyt przesadzać z ilością nowych rzeczy. W końcu to jego pierwszy raz w mieście i w takim miejscu. Na początku nie ogarniał, ale nie wyglądał na zestresowanego. Dzielnie szedł przed siebie i wszystko obczajał. Potem skminił i był jeszcze bardziej pewny siebie, nawet do tego stopnia, że szarpał się smyczą.
Po chwili doszły do nas Paulina ze swoim dzikim australijskim stadem i Estera z Kendo. Wszystkie zrobiłyśmy zakupy, z których ja i moje psy jesteśmy bardzo zadowoleni :-P Jak to zwykle bywa w nowo otwartym sklepie... Nie dość, że jest tyle ładnych rzeczy to jeszcze -50% na zabawki i smycze :D

Kolejnego dnia poszłyśmy na szczeniaczkowy spacerek na ukochane pola :D Były oczywiście walki psów, wstęp za 20zł.


Wszystkie piesy pięknie się odwoływały i nie było z niczym większych problemów. Wszyscy wróciliśmy do domów mokrzy, ubłoceni i zmęczeni. Vento już coś o tym dobrze wie :-P Fotki może bez jakiejś rewelacji, ale uwieczniają nasz jesienno mglisty spacer.

A propos Kłody też mam dobre wiadomości. Po prawie miesięcznej przerwie wracamy do adżilitki :-D
Dzielny łajt coraz lepiej skupia się na mnie przy robiących coś piesach, wszyscy dobrze wiedzą, że miał kiedyś z tym duży problem, ale walczyłam! I walczę z tym jak lew dalej, co z resztą daje widoczne efekty.
Cody zaczął podszczekiwać na torku, czego nigdy kiedyś nie robił, mi to nie przeszkadza. Jak mu to pomaga w bieganiu to czemu nie :-P
Cody też dostał przedwczesny prezent świąteczny :-)
Frisbiczki też coraz lepiej. Łajt łapie coraz dalsze backhandy i zawsze stara się mieć 4 łapki nad ziemią, chociaż nie zawsze mu to wychodzi. Jednym słowem trzeba będzie za jakiś czas skleić jakiś filmik z naszych teraźniejszych sportowych poczynań. Zaczynam zbierać materiały na kolejny Ventolinowy filmiczek, pewnie dodam go na ukończenie 3 miesiąca.

sobota, 2 listopada 2013

Pan Łapka - debiut na youtube

I właśnie tak mija nam 7 dzień od kiedy mam szkraba. Vento spędza dni na rozwałce i ładowaniu baterii. Poza tymi dwiema głównymi rzeczami uczy się nowych rzeczy i zasad od dobrego wujaszka Codyego.


Mały już bardzo ładnie reaguje na swoje imię. Naumiał się też już siadać, pacać i zwracać na mnie chwilkę swojej uwagi. W miarę już też ogarnia, że paru rzeczy nie może robić, a raczej ich gryźć. Jego misją życiową jest zjedzenie klatki Kłody.


Bardzo ładnie się szarpie. Na spacerach uwielbia mieć coś w pysiu, kiedy biega. Jak nie smycz to liście, albo jakieś inne syfy, które trzeba w mgnieniu oka wyciągać. Jakby ludzie nie mogli pójść kawałek dalej i wyrzucić do śmietnika. Nie no, po co, przecież to takie ciężkie jest.


Nie ma problemu z nowymi miejscami, wręcz uwielbia zwiedzać nowe tereny. Chociaż jeszcze za bardzo nie może, ale kolejne szczepienia już tuż, tuż i niedługo będzie mógł dalej i więcej się socjalizować.
Myślę, że należałoby już wrócić do tytułu tej notki

 
Po tych 7 dniach nastąpił progress. Z inicjatywy Łajta chwilę się pobawili. Z racji tej, że Cody jest lekko odchylony pod względem zabawy to bardziej sobie wspólnie pobiegali po domu. Kłoda nie jest typem psa, który lubi urządzać nawalanki, raczej woli zabawę właśnie jako dzikie gonitwy, ale kto wie może za jakiś czas się przełamie... :)) Chwilę później poszarpali się szarpaczkiem. Cody już chyba załapał, że mała pchła kręci się po domu i nigdzie się nie wybiera.


niedziela, 27 października 2013

Tajemniczy Pan V...czyli Vento!

Vento - Souffle Du Vent Vertical Limit.
m: Verti (Dance with me Dajavera)
t: Bright (Ever Bright of Maranns Home)
Urodził się 30 sierpnia 2013 i miał 420g.

Mały bardzo szybko się przyzwyczaił do nowego domu. Czuje się już u nas jak ryba w wodzie:))

Dzisiejszą noc przespał w klateczce. Na pierwszy spacerek po spaniu poszliśmy między 4-5.

Cody narazie stara się go ignorować.
Mam nadzieję, że już niedługo uda mi się skleić filmik i napisać trochę dłuższą notkę ;>

piątek, 18 października 2013

5 białych lat!!!

5 rocznica życia Kłody przypada na 21 października. Jak wybierałam szczeniaka spośród 3 chłopaków, padło na najgrubszego :P Był największym i najbardziej klopsowatym szczylem w miocie. Zawsze jestem ciekawa co by było gdybym wybrała innego, ale nie żałuję swojego wyboru :D
Cody w przeciągu tych 5 lat zrobił dużee postępy, patrząc chociażby 2 lata wstecz...Cieszę się, że chociaż doszliśmy do tego etapu, na którym teraz jesteśmy. Jestem z tego bardzo dumna, że udało mi się u niego wypracować wiele rzeczy, które kiedyś wydawałyby mi się niemożliwe. Wiele rzeczy oczywiście pozostaje do wyszlifowania, może się uda, a może nie. I tak będę zadowolona z mojego pieseczka, który ze zwykłego kanapowca, który chodził co najwyżej na 30 minutowy spacerek na flexi, zamienił się w sportowego psa  i lubi to robić.
Tak naprawdę to dzięki niemu poznałam ten wspaniały świat agility i dogfrisbee. Dzięki niemu poznałam 2 pasje, bez których teraz nie wyobrażam sobie życia. Jakby nie udało mi się namówić wtedy mamy na psa to nie wiem co by było. Chyba siedziałabym całymi dniami pod mostem, robiąc coś dziwnego :P Tak dla ścisłości, tata o Łajcie dowiedział się tydzień przed odbiorem. Na początku oczywiście było ostro, ale wszystko zmieniło się gdy wrócił tego dnia z pracy i przywitała go biała kuleczka, machająca ogonem na wszystkie strony.
Był bardzo grzecznym szczeniaczkiem. Byliśmy raczej przygotowani na wymianę mebli jak podrośnie, a mały terrierek obgryzł tylko pare uchwytów i krzesło, zajmował się swoimi gryzaczkami. Był oczywiście też bardzo szczwanym szczeniakiem, co mu zostało do teraz.
Może czasem na niego narzekam, ale taka już kolej rzeczy :P

Wszystkiego najlepszego Kłodo!
No i to by było chyba na tyle...:D

piątek, 20 września 2013

Deszczowe rozkminy

Pewnie niektórzy z Was oburzą się, że piszę o jesieni skoro kalendarzowo rozpoczyna się za 3 dni ;-P No niestety, lepiej wcześniej przyjąć to do wiadomości. Nie ma już lata i na razie nie będzie. Pogoda już jest taka, a nie inna..brzydko, mokro i zimno. Aż odechciewa się wstawać rano z łóżka...zwłaszcza, że wstaje się z myślą pójścia do szkoły. Jak na razie nie jest źle, bo mam nawet fajny plan lekcji i bez problemu godzę naukę i psa.



Teraz głównie sobie sztuczkujemy, spacerujemy i jak jest okazja to też agilitujemy, póki można :D
Dla dowodu mam krótki filmik, żeby nie było, że ściemniam :P







W sumie chciałam nazbierać więcej materiałów i go dodać, ale nie mogłam się powstrzymać no i oczywiście, żeby nie było, że nic nie robimy :P A tak wogóle...KŁADECZKA <3 
Dzielny westie ładnie pracuje i oby tak dalej. :D

Jak widać Cody z Luną też rozpoczynają rok szkolny, a właściwie to rok akademicki. Kłoda zaczyna też być obidjens dogiem! Zaczniemy sobie aporcik formalny, za który nigdy mi się nie chciało zabierać. Na razie jesteśmy na etapie ogarniania, że można coś potrzymać dłużej w pysiu niż tylko chwilę, idzie topornie, ale kiedyś na pewno się uda :D Kłodek musi sobie przypomnieć co znaczą komendy na odległość. Kiedyś bardzo ładnie zmieniał pozycje, a teraz...wrr.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Nadmorskie klimaty

czyli DCDC Sopot! Wszystko odbyło się nie po mojej myśli. Byłam zmuszona zmienić plany po złamaniu pazura łajta - początkowo mieliśmy startować w agility, ale niestety albo stety nie startowaliśmy. Z jednej strony bardzo się cieszę, że nie było naszego debiutu - więcej czasu na dopracowanie wielu rzeczy, ale z drugiej wolałabym mieć już to za sobą. Dlatego też spędziłam cały weekend na dcdc. Cody raczej zwiedzał Trójmiasto z moimi rodzicami. Mi to w sumie było na rękę, bo w 100% mogłam oddać się mojej drugiej pasji :))

Jak zwykle: KLIK


Łajtowa łapa ładnie się goi i jest w coraz lepszej kondycji, więc powoli możemy wracać do treningów :D

Cody ostatnimi czasy ładnie frisbuje i ładnie wyskakuje do backhandów, powoli je wydłużamy. Jestem bardzo zadowolona, że w końcu załapał śledzenie lotu dysku.


sobota, 3 sierpnia 2013

Lot w kosmos!

Jak niektórzy wiedzą 24-30 lipca polecieliśmy w kosmos, czyli na obóz FreeXowy :D
Spędziliśmy 7 wspaniałych dni na bieganiu agility w Annówce! Czego chcieć więcej? Poprostu można powiedzieć, że to wymarzone wakacje :D
Powiem tylko jedno... Jak nie byłeś w Annówce to żałuj, bo nie wiesz co tracisz :D

Pierwszy dzień może nie był jakimś wybitnym, ale potem już było lepiej. Cody przyzwyczajał się do sytuacji i z dnia na dzień coraz lepiej się skupiał i pracował. Jak na 2 treningi dziennie i dość wysoką temperaturę jestem z niego zadowolona...:D Mogę powiedzieć(pierwszy raz chyba!), że miał bardzo fajne tempo!
Stwierdziłam, że jednak popracuję nad techniką skoku, bo te przyczajki dużo czasu mu zabierają.
Jestem też bardzo usatysfakcjonowana tym, że nasze starania i ciśnięcie kładki nie poszło na marne! Obawiałam się, że będzie pokonywał ją tak samo jak kiedyś - wooolnoo, bo nie doszliśmy do normalnej wysokości, ale moje obawy już zniknęły. :D
Jestem również bardzo dumna z tego jak mój mały westik dzielnie pokonywał rękaw! Kiedyś miał z nim problemy, mega mnie zaskoczył kiedy bardzo ładnie i szybko go pokonywał :D
Muszę też powiedzieć, że mój piesek robi ładne zakręty. Myślałam, że wcześniejsze były spowodowane jego budową, a jednak okazało się, że była to wina mojego handlingu :P

Jak zwykle obóz albo seminarium pokazuje jak mało wiem i po drugie za mało wymagam od siebie, a za dużo od psa. Muszę sobie czasem rozłożyć jakiś torek, żeby pobiegać bez niego i nagrać to, bo w domu nie mam żadnej osoby, która wytknie mi błędy handlingowe. Trzeba bardzo dobrze pamiętać, że nie tylko ręcę, ale całe ciało wskazuje psu drogę ;)




O obozie to już chyba na tyle...




W tej notce sprostuję jeszcze pewną sprawę. Jest pare osób, które myślą, że jak będę miała drugiego psa to Codyego "rzucę w kąt", powiem tylko, że bardzo się mylicie i jest mi przykro, że ktoś tak wogóle sądzi. Cody to dość problemowy pies, trzeba było się dużo napracować, żeby mieć to co jest teraz. Nie był wzięty pod kątem sportu i zaczęłam z nim pracować dopiero jak miał 2,5-3 lata. Wiele rzeczy przez ten czas stało się u niego nawykami i ciężko będzie naprawić te błędy, zwłaszcza, że łajt ma już 5 lat i przez te 5 lat pewne zachowania były akceptowane i ignorowane. Będę robić wszystko co w mojej mocy, żeby naprawić moje wcześniejsze błędy, ale wracając do sprawy "zmian życia Codyego jak znajdzie się u nas nowy domownik"... Cody nadal będzie biegał agility, nadal czasem połapie frisbee i nadal będzie prowadził takie życie jakie ma teraz. Nie mam zamiaru zmieniać mu stylu życia. Mimoże nie jest idealny w każdym calu to jednak jest to mój pies, dzięki któremu poznałam ten właściwy psi świat, zawsze będę go kochać całym sercem i zawsze dla mnie będzie moim własnym mistrzem.

A wracając do naszej przerwy w agility...zdarzył się pewien "wypadek przy pracy", w sumie nawet nie wiem jak to się stało. Miałam misję, żeby wrócić do biegania, więc wyszliśmy rano, rozgrzaliśmy się i ruszyliśmy na przód. Nie przebiegliśmy nawet 300m i nagle łajt zaczął mocno kuleć na tylną łapę...zobaczyłam, że jest cała we krwi. U weterynarza okazało się, że pazur jest złamany zupełnie przy skórze i musi być wyrwany. Na szczęście ładnie i bez problemu wyszedł. Generalnie piesek był bardzo dzielny.
Codziennie będzie miał zmieniany opatrunek i w poniedziałek idziemy na kontrole. Jest opcja, że pazur mu nie odrośnie, ponoć to nawet lepsza wersja, bo szybciej mu się tam wszystko zagoi :)






środa, 10 lipca 2013

Dlaczego to robimy?


Do napisania TEJ notki przyczynił się wspaniały filmik:



No właśnie...Czy kiedykolwiek zadaliście sobie to podstawowe i najważniejsze pytanie? Wszystko to co  robimy, czy to ma sens? Jakie są w tym korzyści? Niektórzy robią TO, żeby zabić nudę. Niektórzy, żeby mieć czym pochwalić się przed znajomymi. Niektórzy, żeby nie być gorszym. Wytłumaczenie jakieś jest zawsze... ale większość z nas robi TO właśnie po to...żeby zobaczyć szczęście w oczach swojego psa, żeby to właśnie on był szczęśliwy. Czasem pójdzie gorzej, czasem lepiej, ale zawsze psu sprawia radość kiedy znajdziemy nawet chwilę czasu dla niego, bo to on nas właśnie bezinteresownie kocha


Bawiąc się czy pracując z psem często zapominamy o tym, że robimy to właśnie dla niego, a nie po to, żeby mieć jakiś pucharek czy medal na półce. Pokazuję nam to, że jesteśmy dobrzy w tym co robimy, ale czy warto? Spotyka się ludzi, którzy mają parcie na wygraną. Każdy ma. Każdy ma chęć pokazania, że jest najlepszy w tym co robi. Ale w oczach naszego psa to MY jesteśmy najlepsi. To MY jesteśmy dla niego mistrzami świata. Tak samo nasz czterołapny powinien być MISTRZEM ŚWIATA dla nas. Nawet jeżeli ma wiele problemów. Nawet jeśli trzeba walczyć z jego motywacją. Ja już też coś o tym bardzo dobrze wiem. Jest ciężko, może raczej...było ciężko, ale z dnia na dzień było coraz lepiej i jesteśmy tu gdzie jesteśmy. Nie można psuć sobie marzeń oraz psuć naszemu psu radości, że jego mistrz świata spędza z nim czas.



Walczmy o spełnienie marzeń. Prędzej czy później się spełnią, nawet jeśli na początku sądzimy, że nigdy się nie uda. Zawsze musimy wierzyć. Zawsze musimy mieć cząstkę nadziei. Walczmy o takie niezapomniane chwile, kiedy cieszymy się razem z podopiecznym. Jedne treningi są bardziej udane, drugie mniej, ale zawsze musimy pamiętać, po co TO robimy. Więc ZAWSZE pamiętajmy jaki jest powód. Moją wygraną po każdym treningu jest to, że mój pies chciał ze mną współpracować. Taka wygrana zdecydowanie mi wystarczy.