No i mamy już grudzień. Wyczekany czy nie, z różnych powodów. Z mojej strony chyba jednak wyczekany, bo niedługo zaczynamy 3 tygodniowe leniuchowanie w domu! Teraz wydawałoby się, że to dużo, a jednak pewnie minie bardzo szybko, nawet się nie zorientuję kiedy. Wracając do plusów i minusów grudnia. Wiadomo, ten miesiąc już generalnie wiążę się ze śniegiem. Sama mam dylemat w związku z tym, bo sama nie wiem czy chcę ten śnieg czy nie. Z jednej strony nieee, bo przecież frisbee i agility...ale jednak z drugiej, chciałabym już chodzić śnieżne spacery. Tak czy siak jest zimno:D Oczywiście mowa tutaj o grubym, puszystym, świeżym śniegu :D
Kolejnym super plusem grudnia są nie tylko święta, ale też początki planowania wakacji! Zazwyczaj w okolicach 12 miesiąca pojawiają się zapowiedzi letnich obozów. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to...będzie się działo!
No właśnie! Tyle pozytywów o tym grudniu gdyż zaczęliśmy go bardzo przyjemnie! Byliśmy w Annówce na seminarium z Moniką Rylską, więc zazdrośćcie mi! Mogę śmiało powiedzieć, że było to jedno z najlepszych seminariów na jakich byłam. Szkoda tylko, że tak krótko! Wydawałoby się, że to tylko 2 dni, a zostały we mnie ostatki sił umysłowych i fizycznych:D
Powyżej macie filmik z dzikiej zabawy męża i żony, tzn. Volty i Vento. Nie wiem czy już wspominałam tu, że są małżeństwem? W każdym razie, filmik został nagrany w rocznice ich chyba pierwszego spotkania!!!
Z piesków jestem bardzo zadowolona, ale z siebie chyba też, bo jak na mnie dawałam w miarę radę. Cody to tam pół biedy, mam większy problem handlingowy z Vento:P Postanowiłam, że na zawodach będę z nim biegła dużo pewniej niż zwykle i tak było. Lecz, niestety zapomniałam o równie ważnej rzeczy....zaufaniu psu. No i poskutkowało to znowu 3 pięknymi disami, ale z dwojga złego dużo lepiej to wygląda niż, na przykład miesiąc temu.
Za to z Kłodą nie biegaliśmy już we wdzięcznej klasie zero. Po chwilowym przemyśleniu i pójściu o poradę przepisałam się z nim do open. A co mi tam! Kiedyś musi być ten pierwszy raz! W pierwszych dwóch biegach mieliśmy disa. W 2 też było ładnie, za drugim razem wszedł w slalom, ale jednak głupszego disa już chyba nie można mieć. Jak to Cody, skoczył sobie hopkę od drugiej strony, bo przecież może?
No a w trzecim i ostatnim biegu...zajęliśmy 2 miejsce! Nawet nie oto chodzi, bardziej jestem dumna z tego, że udało mu się zrobić slalom za pierwszym razem!!! Super debiut. Mimo że wiele razy dostawałam przez niego BIAŁEJ gorączki to naprawdę w tym roku mocno mnie zaskakuje!
No i na koniec wypadałoby się jeszcze pochwalić pierwszym przebiegniętym torkiem openowym na treningu
Już prawie listopad, pogoda iście jesienna, na szczęście zdarzają się ładne i dość ciepłe dni...Zaczynając od początku, udało mi się skleić filmik z naszych ostatnich agilitowych poczynań.
Staram się znaleźć w tygodniu trochę czasu na dłuższy spacer bądź jakiś trening, zamiast wieczornego klikania, bo to zostawiamy na zimę;) W okresie szkolnym jest to chyba najgorszy problem...CZAS na własne potrzeby. To jest chore, siedzimy w szkole przez pół dnia i po powrocie albo robimy zadania domowe albo uczymy się...totalnie bez sensu...Jedynym rozwiązaniem tutaj jest nauka w nocy:P Dobrze chociaż, że przedmioty, na które trzeba się więcej uczyć zniknęły z mojego planu lekcji:D
Weekendy ostatnio albo przeznaczamy na agility albo jeździmy do Annówki... Wybraliśmy się na październikówkę;) Vento miał momenty, nawet więcej niż momenty, genialnego geniuszu! Na pierwszej sesji robiliśmy odbicia od ciała, no i borderowi zdarzało się odbić mi się od ramienia...Pięknie! <3 Tylko szkoda, że moje oko wtedy obrywa od ogona:D
W kolejnej sesji rzucaliśmy tosika...iiiii...uwaga, uwaga...2 rzuty złapane na 4 strefie! Pierwszy toss i tak pięknie, oh oh rozpływam się!
Porobiliśmy też passing i dookoła świata, pod które przystawiałam się już jakiś czas...
fot. Monika Marciniak
Idąc dalej chronologicznie, ktoś 22 października skończył 6 lat! Od początku naszej wspólnej pracy widzę ogromne postępy...i ten kto widział nas kiedyś i teraz ma to samo porównanie co ja! Jeśli chodzi o agility, czuję, że w końcu się rozumiemy i biegamy RAZEM, a nie ja coś tam pokazuję, a Cody sobie hasa jak dzika kuna w agreście. Idziemy w kierunku A1 wielkimi krokami;)
Najbardziej mi się podoba w nim to, że zaczął się cieszyć ze wspólnej pracy, z kontaktu z człowiekiem. Jak zaczynaliśmy wchodzić w ten świat, było to na zasadzie "o matko, znowu coś chcę ode mnie". Jego motywacja bardzo się poprawiła. Widać, że wiele rzeczy sprawia mu przyjemność i cieszy się razem ze mną. Może nie do końca zawsze idzie po mojej myśli, ważne, że zrobi tak jak on chce. Ale to west, one tak mają. Jak zrobi mi na złość to cieszy się jeszcze bardziej! :D
Co do frisbee...nigdy nie będzie mistrzem nad mistrzami, ale moim jest i będzie na pewno! W tej dziedzinie też jest duży progress! Dwa lata temu robiłam z nim frisbee na smaki...Tak, byłam bardzo zdesperowana:P Potem zaczęłam o tym myśleć inaczej i bardzo dobrze! Cody nie chciał się szarpać, nie tylko frisbee, ogólnie. No więc wzięłam to na klatę i zaczęłam mu klikać szarpanie, niektórzy mogą mnie uznać za debila. Dzięki temu Cody nauczył się szarpać i po jakimś czasie zaczęło mu to sprawiać mega frajdę. Od tego czasu przy szarpaniu frisbee czuję, że Cody też używa trochę siły. No i oczywiście zaczął łapać backhandy! Może nie jest idealnie, bo często gubi dysk, ale i tak jest moim mistrzem!
Bardzo dużo włożyłam w niego swojej cierpliwości, nerwów itp...Ale opłacało się. Żyję nam się wspólnie o wiele lepiej. Mimo że nadal jest dużo rzeczy do przepracowania. Wiele z nich jest spowodowane złym prowadzeniem go w okresie szczeniaczkowym i późniejszym. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem z niego dumna. No i oczywiście z siebie. Nigdy bym nie powiedziała, że zajdę z nim tak daleko i osiągnę tak dużo! Dla niektórych priorytetem jest wygranie zawodów...a dla mnie najważniejszą rzeczą jest, żeby nigdzie nie uciekł i chciał współpracować, ale zrobił mi parę niespodzianek i miałam to i to;)
fot. Weronika Maciejewska
Ostatnią niedzielę w październiku spędziliśmy na Annówka Cup. Nie wiem jak to skomentować, tak dobitnie i właściwie...:P Cody no nie do końca chyba miał dzień na bieganie, nie reagował na moje zmiany, nawet jak zrobię je za późno to kłoda stara się je ratować, ale tym razem stwierdził, że ma mnie głęboko:P Aczkolwiek! Nigdzie nie uciekł:D i nawet nie przeszło mu to przez myśl ♥ I kładeczkę zrobił pięknie! Co prawda nie zaliczył strefy zejściowej, ale przynajmniej ją przebiegł, a nie zrobił sobie spacerek:D
fot. Dominika Gawińska
Fot.Zosia Marek
Z Vento...no cóż. Tutaj ogromna wina we mnie. Borderek jest grzeczniutki, zapitala i stara się jak może...no ja też staram się jak mogę, ale nie do końca mi to wychodzi:D Długa droga przede mną.
fot. Zosia Marek
Fot. Zosia Marek
W międzyczasie udało nam się zakończyć sezon pływacki 2014...:D
Dopiero rozpoczął się czwarty tydzień szkoły...mało czasu na cokolwiek, na dworze coraz zimniej...Koniec września, a rano jak wychodzę z psami termometr pokazuje 4*C! No ja rozumiem jesień, ale co to jest? To jest chyba najgorsza pora roku:( Nie lubię jak jest zimno i mokro! Przez tą mieszaną pogodę już się przeziębiłam...zwłaszcza, że zaczęli już włączać ogrzewanie... Przez cały tydzień męczyłam się z katarem, bólami głowy itp...dodatkowo jeszcze nauka. Byłam zmuszona zażywać masowo gripex, bo na weekend mieliśmy wyjechać do Annówki... Noo iii...spiełam się i pojechaliśmy :D
W te wakacje nie byliśmy na żadnym obozie...miałam przeznaczyć pieniądze na coś innego... Więc teraz trzeba to nadrobić! Przez cały weekend biegaliśmy pod okiem Tomka Jakubowskiego;)
Spakowałam kalosze, przeciwdeszczowe i CIEPŁE ciuchy, oczywiście na jakiś stuff dla psów też się znalazło miejsce...I co? Nie padało, pogoda idealna ♥ nawet w niedzielę w krótkich rękawkach popylaliśmy;)
fot. Martyna Rybak
Nie muszę chyba za dużo pisać. Jestem zadowolona z obu psów. Cody nigdzie nie spieprzał i przeszedł jakąś przemianę, bo tolerował psy, którym wcześniej chciał się dobrać do gardła, a raczej tyłka:P(tak to jego taktyka walki:P). No i miał super tempo! Bardzo fajnie mi się ostatnio z nim współpracuje. Biegał pierwszy raz huśtawkę w torze i też super. Trzeba w końcu ten slalom dokończyć...
Na Annówka Cup mieliśmy jednego disa i jeszcze jakiego głupiego...mój pies nie odwołał się od palisady, geniusz :D co z tego, że byłam kawałek dalej i go wołałam, on widział TYLKO palisadę i nawet nie raczył na mnie spojrzeć:D Ah te terriery! Jumpingi mieliśmy na czysto:) Drugi jumping przy nauce mnie rozwalił totalnie i z resztą nie tylko mnie. Tomek ustawił tor z pułapkami...i to jeszcze jakimi! Border nie podołał, ale o tym później...Za to Kłoda zdobyła w nim zaszczytne 3 miejsce na 23 psy :D I po co komu border, pff...
fot. Martyna Rybak
Vento padł po powrocie z seminarium. Generalnie szczeniak się też spisał. Czasem ja coś psułam, a czasem on miał jakieś inne inwencje twórcze na daną sekwencje, jak z resztą było na zawodach. Zapisałam go stricte dla fanu, przewidziałam to już przy wysyłaniu zgłoszenia, że będą same disy. Ale tak czy siak fajnie mi się z nim biegało. Na agility, czyli 100% disie, bo przecież nie mamy strefówek zrobionych, biegał najładniej. Zero błędu w tej sekwencji;) W kolejnym biegu rozwaliliśmy się już na drugiej hopce, bo Vento stwierdził, że sobie na niej outa zrobi:D Ale potem biegliśmy dalej i gdyby nie ten jeden out mielibyśmy na czysto. Ostatni bieg, tak jak wspominałam był najtrudniejszy...i to jeszcze dla borderków, które bardzo lubią wpadać w pułapki! No więc już nie było tak kolorowo...:P
fot. Martyna Rybak
A no i muszę jeszcze pochwalić Codyego za klatkowanie! Był taki dzielny, grzecznie i cichutko w niej siedział! Przynajmniej w domu, bo na dworze czasem się odezwał. Jednak moje starania nie poszły na marne, albo poszły i ten level hard przyszedł z wiekiem:P
I tak na koniec...nasz blog ma już 50 000 wyświetleń! Dzięki, że jesteście! Cieszę się, że ktoś czyta moje elaboraty :D
Już weszło mi to w krew, że majówke spędzamy w Annówce, frisbując pod okiem mistrzów Gumiszi i Gubiszi. Nie wyobrażam sobie innego majowego weekendu. Tym razem nastał czas na czekoladę.
Pierwsze overy z tejka, pierwsze backhandy, pierwsze ćwiczenia na piłce...pierwszy wyjazd bez kłody, pierwsze pływaniee... Jak widać pojawiło się wiele nowości w mózgu małego borderka, ale nie tylko w jego, bo w moim też.
W takich warunkach z uśmiechem na twarzy wstaje się rano z myślą, że cały dzień będzie się na nogach. Noo dobra, było trochę ciężko, ale na pewno lepiej niż jak budzę się rano, żeby wyjść szybko z psami, ogarnąć się i iść do szkoły...
Dzięki wyjazdowi poprawiła mu się miłość do klateczki. Jak wróciliśmy chętniej do niej wchodzi, żeby poodpoczywać. Jak zwykle był bardzo grzeczniunim szczeniaczkiem i nie mam się do czego przyczepić...
W podsumowaniu dnia 3, czyli tego najgorszego, pod względem zakwasów, zmęczenia i innych takich...mieliśmy 2 miejsce :D Debiut na zawodach, troszkę oszukany toss&fetch na piłkę:P No i oczywiście toss ludzko-ludzki, czyli rzucam bardzo daleko jak na moje możliwości, ale nie tam gdzie trzeba:P innymi słowy w końcu nastąpił debiut duetu Estera&Natalia!
A w ostatni dzień Annówka Toy Toi Cup - wygrana w sekcji o nazwie szczeniaczkowo. Znowu toss na piłkę i tyle samo punktów:P Ventyl dzielnie aportował i tym samym na pamiątkę zdobył frisbiacz, który zawiśnie na ścianie.
Jego pierwszy kontakt z wodą nie wyglądał do końca jakby nim był...Ventuszki wparowały do wody niczym obeznany pływak. Znowu pokazał jak bardzo jest odważny. W końcu będę miała psa, który jednak skorzysta z okazji jak pojedziemy nad jezioro... :P
Synchron czeko-miszczów! :D
No cóż, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Co by tu więcej powiedzieć...w skrócie, super spędzony czas, jak zwykle wróciłam z mnóstwem informacji i wieloma rzeczami nad którymi będziemy teraz pracować. Ventyl skończył już 8 miesięcy, więc można sobie pozwolić na coś więcej:)
Od początku... Już jestem po seminarium z Paco Lobo! Pamiętam jak jeszcze 3-4 miesiące temu oglądałam filmiki i jarałam się tym co Paco z Cleo na nich robią. Cóż, to co widać na filmikach to jest nic. Dużo bardziej zjawiskowo wygląda to na żywo i cieszę się, że nie odpuściłam sobie tego semi.
Żałowałam i żałuję nadal, że nie pojechałam na 2 dni, ale wszystkie rzuty z soboty miałam nadrobione, więc w sumie aż tak dużo nie straciłam, chociaż to nie to samo. Wróciłam z zakwasami, wieloma nowymi pomysłami i informacjami oraz chęcią do pracy nad sobą. Paco jest bardzo otwartą osobą i wszystkich w okół siebie napełnia dobrą energią i chęcią do dalszej pracy. Po powrocie z seminarium stwierdziłam, że zaczynam chodzić codziennie rzucać i na pewno nie zrezygnuję z tego planu. W końcu trening czyni mistrza:D
Zrozumiałam jak dużo zależy ode mnie, a nie od samego psa. Mam nadzieję, że Paco jeszcze odwiedzi Polskę! Zwłaszcza jak czekolada już podrośnie i będzie mógł robić bardziej zaawansowane elementy :D
Poruszmy temat agilitek! Vento jak Vento, zaiwania ile sił w łapach, a ja ledwo dysze. Pracujemy nad ciaśniejszymi zakręcikami, bo ostatnio borderka zaczęło troszkę wywalać. Nad wysyłaniem też troszkę pracujemy chociaż i tak nie jest najgorzej. Najlepiej mu wychodzi wysyłanie na zakręciki. Oprócz tego czasami całkiem ładnie uda mu się znaleźć przeszkodę, więc się chłopak rozwija! Jak na jego wiek to jest na prawdę super!
Fot. Hania Rydygier
Kłodżina o wiele ładniej skupia się na treningach. Jestem z niego dumna, bo co raz częściej z treningów oboje wracamy zadowoleni. Widać, że nie ma już takiej siły jak wcześniej, może jest to spowodowane mniejszą ilością treningów w okresie zimowym, albo dopada go już faza staruszka i chce mi pokazać, że już pomału nadchodzi czas emerytury...W każdym bądź razie chęci nadal ma, zrzucimy resztę niepotrzebnego tłuszczyku i będziemy myśleć.
Zostając jeszcze chwilkę przy temacie agility to w końcu nadeszła wiekopomna chwila i Cody uczy się slalomu! Jak na jego możliwości i małe pofałdowanie mózgu to baaardzo zacnie mu idzie. Gdyby tylko częściej trafiał w wejście... :P Wiele razy nie trafia z mojej winy, co zauważyłam, np. jestem za blisko slalomu albo nie pokażę mu dobrze ręką tylko jakoś dziwnie nią zarzucę. Takie pierdoły, a jednak mają duże znaczenie.
Nie ma opcji, żeby nie napisać też o frizbiaczach! Technika skoku Codyego przy backhandach znaaacznie się poprawiła. Chyba bite 10 minut siedziałam i zachwycałam się screenami z filmiku. No i oczywiście westiczek zawsze stara się mieć wszystkie cztery łapki w górze ♥ Szkoda, że raczej nigdy nie ogarnie dłuższych rzutów...chociaż kto wie. Kiedyś też tak mówiłam. Jakby mi ktoś powiedział parę miesięcy temu, że łajt będzie śledził dysk to bym nie uwierzyła.
Popsuły się na pewno leg vaulty, Cody nie robi ich już tak pewnie jak kiedyś, ale wystarczy troszkę popracować i będzie git. Co nowego we frisbee...multiple! Może nie ma jakiejś szybkiej wymiany, ale to jest Cody. Takie multiple i mi i mu zdecydowanie wystarczą, chociaż nie jest powiedziane, że nie będziemy pracować nad przyspieszeniem, bo chyba trzeba mieć coś do roboty...nie? :D
Nieostra, ale piękna ♥
Venciałki robią już overy :3 Co prawda jeszcze nie za często, ale ślicznie podwija pupkę ♥ On sam chyba nie może się doczekać aż będzie miał zezwolenie na częstsze latanie, w końcu jego imię w tłumaczeniu na polski to wiatr, więc czego innego by się spodziewać.
Na Wielkanoc wybraliśmy się w góry, a dokładniej w Pieniny. Obu psom przydał się taki wyjazd. Tak samo jak mi. Fajnie jest się czasem oderwać od codziennych zajęć i pospacerować z psami w górskim zaciszu. Wiosna w górach to jest to! Tyle śpiewających ptaków w Poznaniu na pewno nie ma. Jedynym minusem jest duża ilość błota, alee da się przeżyć:) Pogoda w górach jest najlepsza: rano - mgła, południe - słońce, popołudnie - deszcz, grad, wieczór - burza. Typowe w takich okolicach:P
Pieseczki czekają na świątecznego konga
Z klatkowania jestem bardzo zadowolona, bo nawet Kłodzia nie darła japki:D A wszyscy, którzy mieli możliwość usłyszeć jego koncerty w klatce mogą mnie poprzeć, że było to trudne zadanie:P
Szczeniak trochę popiskiwał, co udało mi się zaobserwować gdy zostawiałam kamerkę czy aby na pewno któryś się nie drze.
Na wyjeździe cudem udało mi się przetestować nowe ciuchy dla psów, tzn. akcesoria Ruffwear. Cudem, bo wysłali dzień wcześniej i akurat 30 minut przed wyjazdem paczka do nas doszła...Magia! W końcu doczekałam się mojego wymarzonego plecaka, myślałam, żeby w taki zainwestować już od dłuższego czasu, a dokładniej od czasu poznania słowackiego psa tropiącego w Bieszczadach.
Piesełki w smyczach i obrożach wyglądają pro, a zwłaszcza jak dołożę do tego juliusy albo plecak. Teraz możemy pokazywać się w świetle dziennym i świecić zajefajnością, grzejcie się w naszym blasku!:P
Na próbę kupiłam kości i smaczki Alpha Spirit. Mają bardzo fajny skład. Bez zbóż, glutenu i mączek. Są produkowane z mięsa i tofu. Zawierają glukozamine i chondroityne, które są niezbędnymi składnikami mazi i chrząstki stawowej u psów, więc na pewno polecamy!
No to już chyba koniec mojej gadaniny...Time for watch! :)
Całe 5 dni adżilitkowania, Annówka, psy, relaks(?)... Właśnie się zastanawiam nad tym relaksem, nie każdy tak by nazwał codzienne wstawanie o 6, no dobra trochę później...czasem jeszcze trochę później... :P
Przy takich warunkach mogłabym wstawać nawet o 4, żeby nie marnować żadnego promienia słonecznego.
Właściwie w Annówce nie trzeba chodzić spać :P
Mam nadzieję, że Vento będzie dobrze wspominał swój pierwszy obóz. Hasanie po lesie, zabawa z psami, zabawa z ludziami - czego szczeniak mógłby chcieć więcej?
Z obu piesków jestem zadowolona, chociaż momentami i jeden i drugi doprowadzał mnie do białej gorączki... :P Kłodek ładnie pracował, aczkolwiek czasem zawąchiwał się na hali, ale wybaczam. To je Cody, tego nie ogarniesz. Więcej już chyba nie ma co pisać - wystarczy obejrzeć filmik :))
Zima już chyba się z nami pożegnała, oby oby :D Jest cieplutko, bezśnieżnie i przyjemnie. Mam nadzieję, że już tak zostanie... :)
Calutki weekendzik spędziliśmy w, na pewno każdemu znanej, Annówce na semi z Magdą Łabieniec. Już w piątek wieczorem razem z Weroniką wyruszyłyśmy z Poznania. Po drodze złapała nas mhhroczna mgła, za to w drugą stronę na asfalcie i nie tylko była tafla lodu, chociaż w porównaniu do lodu, który jest dzisiaj too...no, zostawmy to bez komentarza :P Na zakończenie super weekendu zafundowałam sobie piękne siniaki po wyjściu z samochodu.
Wracając do piesków, były bardzo grzeczne. Cody jak cody, musiał podrzeć japke w klatce, ale jestem z niego dumna, bo darł się tylko w piątek :D Jak na razie Vento ma super klatkowanie, obojętnie w jakim momencie go zamknę, wycisza się i idzie ładnie spać.
Oczywiście jest produkcja filmowa 8) Oglądając te filmiczki zdałam sobie sprawę jak Kłodek popylał w sobote rano! Jestem w szoku! Ogółem pańcia jest bardzo zadowolona z terrierka, z tego względu iż na treningach łajt biegał na piłeczke.
Od 2:38 są przebiegi z Annówka Cup, hmm...w sumie to nie mam co za bardzo komentować tego, bo na A0 mieliśmy strasznie głupiego disa, a Cody wredota jedna, zrobił mi w przebiegu tak 2 razy, na treningach nigdy czegoś takiego mi nie zrobił. No ale cóż to zupełnie inne warunki. Potem przy którymś już nie wyrobił i musiał sobie pobiec do pieska, ale w sumie nie dziwie się, bo czułam, że zaraz do niego wystartuje, ktoś chodził z psem zmieniać wysokość tyczek, więc dla Kłody to była okazja na wyhaczenie delikwenta.
Vento na zawodach był grzeczniusim szczeniaczkiem, witał się z pieskami, ładnie się skupiał.
Shadi i Vento przy każdej możliwej okazji walczyli na śmierć i zycie, krew się niestety nie lała, ale no nie dziwie się, nic w tym świecie nie jest za darmo. Wystarczyło, że Cody albo Lucyna zleźli i zaraz była cisza, ażilitowe pieski też mają prawo odpocząć, a nie wysłuchiwać 24h na dobe kwików walczących szczeniaków. Istny pokój wariatów :P
Ventucha 30 stycznia kończy 5 miesięcy...a ja dopiero znalazłam jego 2 zęby...jak ten czas szybko mija, dopiero co nie mogłam się doczekać cieczki, a papiszcze już takie duże.