sobota, 30 listopada 2013

Winter is coming...

Właśnie przełożyłam kartkę w kalendarzu... i to co widzę nie za bardzo mi się podoba... Grudzień oznacza jedno... ŚNIEG, kiedyś cieszyłam się na to słowo. Wyraz śnieg brzmiał tak samo jak sanki, bałwan, bitwy na śnieżki. Teraz brzmi jak: wrrr, brrr, grrrr, zimno i mokro. Znowu się zacznie wycieranie ręcznikiem albo zmywanie śnieżnych kul z psa po każdym spacerze. No niestety, Polakom nie można dogodzić :P W lato za gorąco, w zimę zbyt zimno. Mi lato odpowiada, a wiosna to już w ogóle, bo nie ma problemu ze zbyt wielką gorączką dla ćwiczącego piesa, co czasem jest nie możliwe z termometrem wskazującym ponad 30* albo nawet czasem podchodzącym pod 40* w słońcu. No ale to jednak nie to samo co -10(:P) Po zdjęciach widzę, że u niektórych już białe coś powiedziało dzień dobry, więc mogę się przygotować psychicznie, chociaż ciężkoo to wychodzi.
Fota z zeszłego roku - luty 2012
U nas już z resztą też widać oznaki zimy. Na ostatnim wspólnym spacerku o zachodzie słońce, odleciało chyba z 5 kluczy. Zazdroszczę tym ptaszkom takich wakacji...
marzec 2013 - oby w przyszłym roku zima nie trzymała do kwietnia... :P
Oprócz tych wszystkich minusów, trzeba jeszcze pamiętać o ochronie psich łapek, a zwłaszcza posiadacze większych piesków. Z Codym nigdy nie miałam problemu pękających opuszek, ale lepiej dmuchać na zimne. Jak to mówią, przezorny zawsze ubezpieczony. Na Kłodowe łapki stosuję spray z propolisem, jak na razie się sprawdzał. Tak samo lubię balsam beaphara, z mojej strony również jest godny polecenia. Zastanawiam się nad kupnem butów, na długie zimowe spacery na pewno by się przydały, chociaż nie wiem jak to planowanie mi wyjdzie.


A tak rośnie szczeniaczek! Waży już 6,5kg :D

I tak pięknie pasie domową owieczkę, którą ma oczywiście na własność.

Czas też zastanowić się nad Gwiazdkowymi prezentami! Co by chciał Cody... pewnie własny pokój z tytanowymi drzwiami, które mają 50 zamków. A szczeniaczek...o czym by mógł marzyć szczeniaczek...zapewne o wolnej chacie na ponad godzinkę, żeby roznieść wszystko w drobny mak :P Muszę wymyślić coś innego i pieski będą niestety musiały się cieszyć z tego co dostaną, a zwłaszcza Łajt, który raczej nie dostanie drzwi z tytanu...

Na koniec jeszcze chciałabym polecić domową hodowlę Wilczarzy Irlandzkich, którą prowadzi świetny szkoleniowiec. Szczeniaki są chowane w jak najbardziej należytych warunkach oraz świetnie zsocjalizowane z otaczającym je światem, na pewno wyrosną na wspaniałe psy. Jeśli ktoś jest zainteresowany większą ilością informacji to serdecznie zapraszam na stronę Cursus Ventosi









czwartek, 21 listopada 2013

Szczeniaczkowy pamiętnik

Mało ambitny wpis, ale chcę być ze wszystkim na bieżąco :P
Jak narazie z młodym się głównie socjalizujemy i dużo bawimy, z resztą nie tylko ja się z nim bawie, bo UWAGA bawi się z nim o dziwo też Kłoda! Co mnie nieźle ździwiło, nigdy bym nie przypuszczała, że mój terrier będzie się NORMALNIE bawił i to jeszcze ze szczylem. No jest postęp 8) Gdy tylko mają okazje urządzają dzikie nawalanki.

Chodzimy też na wspólne spacerki, które wydawały mi się awykonalne. Najgorszym momentem chyba jest wyjście z klatki, bo wtedy nikt nic nie ogarnia, ale po przejściu kawałka trasy jest git i możemy lecieć dalej.



poniedziałek, 11 listopada 2013

Papisiowo

W niedzielę odwiedziły nas Paulina ze swoim stadem - Lucy i Shadow! Dziewczyny przyjechały na 1 noc, więc trzeba było się nacieszyć.
Nie daleko nas w centrum handlowym otworzyli nowy sklep zoologiczny, był możliwy wstęp ze zwierzakami, więc wzięłam małą czekoladową pchłę ze sobą. Za dużego wrażenia na nim wszystko nie zrobiło, ale i tak nie chciałam zbyt przesadzać z ilością nowych rzeczy. W końcu to jego pierwszy raz w mieście i w takim miejscu. Na początku nie ogarniał, ale nie wyglądał na zestresowanego. Dzielnie szedł przed siebie i wszystko obczajał. Potem skminił i był jeszcze bardziej pewny siebie, nawet do tego stopnia, że szarpał się smyczą.
Po chwili doszły do nas Paulina ze swoim dzikim australijskim stadem i Estera z Kendo. Wszystkie zrobiłyśmy zakupy, z których ja i moje psy jesteśmy bardzo zadowoleni :-P Jak to zwykle bywa w nowo otwartym sklepie... Nie dość, że jest tyle ładnych rzeczy to jeszcze -50% na zabawki i smycze :D

Kolejnego dnia poszłyśmy na szczeniaczkowy spacerek na ukochane pola :D Były oczywiście walki psów, wstęp za 20zł.


Wszystkie piesy pięknie się odwoływały i nie było z niczym większych problemów. Wszyscy wróciliśmy do domów mokrzy, ubłoceni i zmęczeni. Vento już coś o tym dobrze wie :-P Fotki może bez jakiejś rewelacji, ale uwieczniają nasz jesienno mglisty spacer.

A propos Kłody też mam dobre wiadomości. Po prawie miesięcznej przerwie wracamy do adżilitki :-D
Dzielny łajt coraz lepiej skupia się na mnie przy robiących coś piesach, wszyscy dobrze wiedzą, że miał kiedyś z tym duży problem, ale walczyłam! I walczę z tym jak lew dalej, co z resztą daje widoczne efekty.
Cody zaczął podszczekiwać na torku, czego nigdy kiedyś nie robił, mi to nie przeszkadza. Jak mu to pomaga w bieganiu to czemu nie :-P
Cody też dostał przedwczesny prezent świąteczny :-)
Frisbiczki też coraz lepiej. Łajt łapie coraz dalsze backhandy i zawsze stara się mieć 4 łapki nad ziemią, chociaż nie zawsze mu to wychodzi. Jednym słowem trzeba będzie za jakiś czas skleić jakiś filmik z naszych teraźniejszych sportowych poczynań. Zaczynam zbierać materiały na kolejny Ventolinowy filmiczek, pewnie dodam go na ukończenie 3 miesiąca.

sobota, 2 listopada 2013

Pan Łapka - debiut na youtube

I właśnie tak mija nam 7 dzień od kiedy mam szkraba. Vento spędza dni na rozwałce i ładowaniu baterii. Poza tymi dwiema głównymi rzeczami uczy się nowych rzeczy i zasad od dobrego wujaszka Codyego.


Mały już bardzo ładnie reaguje na swoje imię. Naumiał się też już siadać, pacać i zwracać na mnie chwilkę swojej uwagi. W miarę już też ogarnia, że paru rzeczy nie może robić, a raczej ich gryźć. Jego misją życiową jest zjedzenie klatki Kłody.


Bardzo ładnie się szarpie. Na spacerach uwielbia mieć coś w pysiu, kiedy biega. Jak nie smycz to liście, albo jakieś inne syfy, które trzeba w mgnieniu oka wyciągać. Jakby ludzie nie mogli pójść kawałek dalej i wyrzucić do śmietnika. Nie no, po co, przecież to takie ciężkie jest.


Nie ma problemu z nowymi miejscami, wręcz uwielbia zwiedzać nowe tereny. Chociaż jeszcze za bardzo nie może, ale kolejne szczepienia już tuż, tuż i niedługo będzie mógł dalej i więcej się socjalizować.
Myślę, że należałoby już wrócić do tytułu tej notki

 
Po tych 7 dniach nastąpił progress. Z inicjatywy Łajta chwilę się pobawili. Z racji tej, że Cody jest lekko odchylony pod względem zabawy to bardziej sobie wspólnie pobiegali po domu. Kłoda nie jest typem psa, który lubi urządzać nawalanki, raczej woli zabawę właśnie jako dzikie gonitwy, ale kto wie może za jakiś czas się przełamie... :)) Chwilę później poszarpali się szarpaczkiem. Cody już chyba załapał, że mała pchła kręci się po domu i nigdzie się nie wybiera.