środa, 27 sierpnia 2014

Sopoting, plażing i smażing

Czyli innymi słowy Sopot vol. 2, tym razem agilitowy. Może smażing tak nie do końca, bo deszcz też nas odwiedził. Na szczęście posiadam już własne przenośne 4 kąty, więc teraz na zawodach żadna pogoda nam nie straszna! Na zawodach była możliwość zmierzenia psa, więc namówiono mnie i poszłam...Cody za każdym razem jak go mierzyłam był na skraju S/M, więc stąd moje wątpliwości co do mierzenia psa. Wszem i wobec ogłaszam, że Cody ma 34cm i jest w S :D :D jeszcze cm i trafiłby do medium :P Tak więc możemy dalej cisnąć przygotowania do Openów.

fot. Agata Szymczak
Zacznijmy od pierwszego jumpingu, Kłodzio postanowił dzikim pędem pobiec do mojego taty(na szczęście przed gwizdkiem, więc nie było disa:P). Przyholowałam go z powrotem na start i pobiegliśmy, były 2 odmowy. Cody był rozkojarzony faktem, że w namiocie jest mój tata...cóż, wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł z nim jechać, ale nie pogadasz :P Czyli 5/10
Drugi jumping na czysto, ale jakoś szczególnie nie byłam zadowolona tym biegiem, bo wiem, że mojego psa stać na więcej... Też 5/10
Ostatni sobotni bieg też na czysto, ale znowu nie byłam zadowolona. Załamałam się kładką... zrobił ją tak jak kiedyś, czyli spacerek. No ale wybaczam:P Tu już wypadliśmy trochę gorzej, bo 7/10

fot. Weronika Maciejewska
Znowu na pierwszym jumpingu w niedzielę zwiał do mojego taty, tym razem fuksa nie było, bo po przebiegnięciu kawałka toru i w dodatku poza ring. Nie dałam mu spokoju i tak samo jak wcześniej wsadziłam na tor i pobiegliśmy do końca.
Na tuneliadzie nie pokładałam ogromnych nadziei. Smalle były na koniec po ogromnej ilości elek. Tor jako tako pamiętałam. Kłodzio miał niezłe tempo, ale zdisowaliśmy. Cody zdecydował się wejść do innego tunelu ;)


Ostatni bieg na koniec zawodów...Podjęłam decyzje, że pobiegnę bardziej "świadomie". Głośniej się darłam i szybciej biegłam...co jak widać BARDZO pomogło. Człowiek sobie siedzi w namiocie, rozkoszuje się darmowym redbullem, a tu nagle podczas dekoracji słyszy swoje imię i swojego psa! I to jeszcze na pierwszym miejscu! W życiu bym nie przypuszczała.
fot. Agata Szymczak


Vento po tygodniowej przerwie na aktywności też sobie troszeczkę popląsał na hopkach. Ogólnie spisał się na medal. Był bardzo grzecznym szczeniaczkiem. Jak startowałam z Codym to prawie pół dnia siedział w klatce, ale dał radę!
Cody za to znowu zaczął robić syf w klatce. W legnickim polu ładnie w niej odpoczywał, a w sopocie znowu dziki kwik. Plusem jest to, że czasem jak pozasłaniałam mu okienka to był cicho, co kiedyś nie skutkowało:P


Dzięki temu wyjazdowi już wiem jak biegać z moim psem na zawodach.

fot. Weronika Maciejewska
fot. Weronika Maciejewska
fot. Agata Szymczak

środa, 13 sierpnia 2014

Bosch Fruitees

Mieliśmy przyjemność wypróbować i testować przysmaki dla psów Bosch Fruitees Banan. Zawsze lubiłam i lubię gdy moje psy jedzą ciasteczka z owocami, bo po prostu sama uwielbiam owoce.


Po pierwsze - bardzo ładne opakowanie, które przyciąga oko. Jest ono też wygodne i szczelnie zamykane przez co pozwala aby przysmaki po otwarciu były dłużej świeże! :)


Mamy do wyboru 5 owocowych smaków: banan, jabłko, mango, aronia oraz rokitnik


Poruszmy temat składu. Na pierwszym miejscu są zboża, akurat przy smakołykach szczególnie mi to nie przeszkadza. Przysmaki zawierają min. 20% świeżego mięsa drobiowego. Nie posiadają sztucznych barwników. Bosch stworzył przysmaki z myślą "mocno owocowych", co widzimy na opakowaniu i różnych opisach, ale czy skład mówi to samo? Chyba nie bardzo skoro owoce w składzie są dopiero na 4 miejscu i jest ich minimum 4%.


A teraz chyba najważniejsze - przysmaki mają wilgotną konsystencje, dzięki czemu miękkie! Właśnie takie smakołyki są najlepsze przy szkoleniu. Pies nie zajmuję się wtedy ich gryzieniem i szukaniem okruchów. Dzięki wielkości i kształtowi, pies po otrzymaniu smakołyka będzie czekał na następne zadanie. Idealna i smaczna nagroda! Oprócz tego smakołyki nie są tłuste, co bardzo mnie denerwuje przy nauce gdy używam karmy.


Ciasteczka jak najbardziej mnie przekonały i chyba będę zamawiać je hurtowo!

 Bosch Fruitees oraz inne smakołyki możecie zamówić na Fera.pl
 

niedziela, 3 sierpnia 2014

Testujemy Gammolen!

Dwa różne psy, dwa różne typy sierści, dwa różne typy "problemów"...Cody jako west, jest przedstawicielem psa, który czasem miewa alergie spowodowane żywieniem, Vento jako border i szczeniak, który wymienia swoją sierść dużo zostawia jej po kątach. Dużo to może złe określenie. Jako posiadacz drugiego psa, który w ogóle nie gubi sierści mam prawo tak twierdzić :P


Gammolen to mieszanka olejów roślinnych, między innymi olej lniany i olej z ogórecznika. Oleje są tak dobierane, aby kwasy tłuszczowe omega 3 i omega 6 były odpowiednio dopasowane do potrzeb psów jak i kotów. Producent zapewnia, że efekty możemy zauważyć już po 2 tygodniach. Chociaż wszyscy dobrze wiemy, że to wszystko zależy od przyswajalności naszego zwierzęcia, a jak wiadomo każdy z nich jest inny.
Dawkowanie jest uzależnione od masy ciała. Jedna kapsułka na 5kg wagi dziennie.


Bardzo się cieszyłam, gdy dowiedziałam się, że dostaniemy do testów Gammolen. Dużo o nim słyszałam i sama chciałam zamówić na próbę, ale jakoś tak nie mogłam się do tego zabrać:) Już na drugi dzień po otrzymaniu paczki zaczęliśmy "działać".


O dziwo psy bardzo chętnie go zjadają! Po przeczytaniu dawkowania myślałam, że będę musiała wpychać je psom parę razy dziennie. Jak się okazało kapsułki działają niczym smakołyk. Vento zazwyczaj wszystko co mu dam od razu połyka. Gammolen za to rozgryza, więc chyba sprawia mu to jakąś przyjemność. Jest też opcja wyciskania oleju z kapsułki do karmy czy innego jedzenia jakie dostaje pies.


Przy stosowaniu poprawiła się kondycja skóry oraz jakość włosa. Wydaję mi się też, że Vento zostawia trochę mniej bałaganu w postaci swojej pięknej czekoladowej sierści. Producent zakłada stosowanie preparatu minimum 2 miesiące. Cody i Vento dostają go na razie tylko miesiąc, więc kto wie, może i za kolejny miesiąc będzie jeszcze lepiej...? :D
 
Zapraszam na stronę Sierściaki i futrzaki!