U nas dobre dni występują zaraz po tych złych. W tych złych najczęściej narzekam na łajta, ale kto nigdy nie narzekał na swojego psa? Narzeka się z większych i mniejszych powodów, ale problemy będą zawsze... większe czy mniejsze. Cody nie jest idealnym psem, nic nigdy nie jest idealne. Bardzo często wychodzą na świat problemy wychowawcze z wieku szczenięcego. Jako szczeniak można powiedzieć, że był bezproblemowy. Obgryzł tylko pare mebli, zdecydowanie wolał swoje gryzaki niż uchwyt od szuflady. Wszyscy byliśmy przygotowani, że nasz dom będzie wywrócony do góry nogami, a to małe albo raczej duże(bo był dość sporych rozmiarów jak na 2 miesięcznego westika) było nawet grzeczne. Zasikiwania dywanów nie da się uniknąć. Od samego początku był cwany, szedł sikać tam gdzie nas nie ma albo nawet dla pozoru, po zabawie sikał na stojąco, no ale przecież nikt nie widział, nie?
Dobry dzień, a raczej bardzo dobry nastąpił 11 kwietnia. Jestem nim bardzo zaskoczona. Westałkę na rozgrzewkę zrobiło parę SZYBKICH zakrętów, co już mi się podobało i jemu chyba też, bo coraz bardziej się starał. Następnie porzucałam mu trochę backhandów, które również mnie zaskoczyły, bo Cody nie za bardzo ogarnia, że trzeba biec, patrzeć w góre i na końcu wyskoczyć i złapać. Złapał w locie dwa piękne rzuty <3 Po których do dziś boli mnie gardło :P
Na koniec porobiłam z nim trochę pierdółek, roller->over lub roller->over->leg vault. Nie ogarnia też do końca, że jak mówię puść to ma puścić. Wiele razy przelatuje mi nad nogą razem z dyskiem w pysku, co wygląda śmiesznie.
Żałuję, że nie nagrywałam tych ćwiczeń. Zawsze wszystko najlepiej wychodzi poza kamerą.