wtorek, 13 września 2016

ProPet Care Holistic Grain Free

Powracamy do Was z nową recenzją! Tym razem mieliśmy przyjemność testować karmę, o której nigdy nie słyszałam, a wygląda imponująco. Otrzymaliśmy karmę ProPet Care Holistic Grain Free w wersji Turkey, Sweet Potato & Cranberry - czyli indyk, bataty i żurawina.
Wszystkie karmy ProPet są w formule Grain Free, czyli bezzbożowe. Najlepiej wybierać właśnie takie karmy, bo nie zapychamy psa jakimś dodatkowym syfem, ale to na pewno sami doskonale wiecie. ;)


Jak już zaczęłam od składu to przy nim zostańmy. Możecie sobie zobaczyć go sami tutaj, ale postanowiłam, że go również wkleję, żebyście nie musieli mieć pootwieranych milion kart.

Skład: Indyk 50% (w tym 28% świeżego indyka, 20% suszonego indyka i 2% wywaru z indyka), bataty (26%), groch, ziemniaki (6%), pulpa buraczana, siemię lniane, Omega 3 suplement, witaminy i minerały, wywar z warzyw, żurawina (odpowiednio 7.5g na 1 kg produktu), frukto-oligosacharydy (92mg/kg), manno-oligosacharydy (23 mg/kg).

Indyk to 50%, może taki wynik nie powala mnie na kolana ze względu na to, że na co dzień karmię moje psy karmą, która ma jednak troszkę więcej tych procentów, to i tak jest to dobry wynik! Bardzo podoba mi się to, że w składzie nie ma żadnych mączek ani produktów pochodzenia zwierzęcego.
Najważniejszy dla mnie element w składzie analitycznym to białko, którego w tej karmie jest 26%. Dla mnie jest to również dobry wynik, bo zawsze kupuję karmy z białkiem, którego karma posiada około 30%.


Moje psy nigdy nie miały problemu z jedzeniem, więc nie zauważyłam, żeby bardziej szalały za tą karmą:P Myślę, że jakbym karmiła ich jakimś najgorszym syfem typu Pedigree to zauważyłabym zmiany. Jednak moje psy jedzą normalnie karmę wysokiej jakości to tych zmian nie było za bardzo widać, czyli ProPet jest na tym samym poziomie. Skóra i sierść pozostała w tej samej dobrej kondycji. U Cody'ego zauważyłam, że ma troszkę bardziej czyste zęby, ale może to być spowodowane też kośćmi surowymi, które ostatnio dostawał, więc nie chcę nic mówić na 100%.


Przy nowej karmie trzeba też podjąć się sprawdzenia, jak wygląda jak wychodzi z drugiej strony:P
Ku mojemu zaskoczeniu nie było żadnych rewolucji żołądkowych, a niestety często to się zdarza przy zmianach pożywienia. Na pewno zauważalne było to, że wydalają z siebie troszkę mniej, czyli to bardzo dobry znak, bo w takim razie dużo więcej składników zostaje w środku:)
A propos dawkowania nie będę się wypowiadać, ponieważ jestem typem człowieka, który karmi pieski na oko.


Na koniec jeszcze muszę napisać, że bardzo podoba mi się opakowanie! Takie rozwiązanie możliwości szczelnego zamykania jest dużo lepsze niż "normalne", takie jakie znamy, bo przyznam się szczerze, że pierwszy raz się z tym spotkałam!

Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. Karma ProPet Care w świetle innych bezzbożowych karm wypada bardzo dobrze.
Dziękujemy bardzo za zaufanie i możliwość recenzji takiej karmy!


poniedziałek, 5 września 2016

Porwani przez...wakacje!

Przygotujcie się, bo przez moją słabą frekwencje tutaj ominęło Was sporo rzeczy! Początek wakacji nie był aż tak zwariowany jak końcówka, ale na szczęście moje wakacje jeszcze się nie skończyły, więc czeka nas sporo wyzwań i wyjazdów:D
Zacznijmy od początku!
Niedługo po powrocie z Pucharu Bursztynowego Psa wyruszyliśmy do Zaździerza. Oficjalnie na FreeXowy obóz! Pojechaliśmy pare dni wcześniej, żeby poczuć wakacje!


Jak zawsze świetna atmosfera i wspaniałe miejsce! Jak jeszcze nie byliście na obozie w Zaździerzu to wiele tracicie! To nie tylko plac w środku lasu, dużo agilitek, ale też jezioro obok ośrodka, DŻAKUZI oraz miejsce do smażingu i kajaaaki! <3 Pamiętam jak rok temu bałam się płynąć, ale tak szczerze - nie ma się czego bać! To jedna z najlepszych rzeczy i nie żałuję, że spróbowałam:D




















To chyba były jedne z najcieplejszych dni w tym roku. Jest mi strasznie smutno, że tylko na jednym obozie udało mi się smażingować. Z drugiej strony to może lepiej, bo chłodniejsza temperatura jest na pewno lepsza na agility:)
Kolejną agilitową wycieczkę mieliśmy dopiero 12 sierpnia. W międzyczasie oczywiście nie brakowało nam spacerów i treningów! Tym razem jechaliśmy już o wiele bliżej - do wszystkim znanej Annówki! Biegaliśmy tak pod okiem Moniki Rylskiej i Magdy Łabieniec. Już po Freexach mieliśmy sporo do zrobienia, a teraz hohoo...:P Niestety problem jest ze mną i muszę zwalczyć wiele nawyków, przez które psuje mojego psa.


Tak samo jak w Zaździerzu, Ventyl biegał na obozie, a Kłoda cieszył się życiem, latem i agilitkami między obozowymi treningami. Tym razem biegał trochę z Oliwią i Kingą, żałuję, że go im dałam! Musiałam patrzeć jak mój pies biega z nimi dużo lepiej niż ze mną:P


Właśnie od tego obozu zaczął nam się cotygodniowy trip! Nasz kolejny przystanek to Baltic Open Agility. Na tych zawodach zdałam sobie sprawę, że mój czekoladowy pies ma problem z emocjami na zawodach. Jest zupełnie inny niż na treningu. Wiadomo, wiele razy dis też był przeze mnie:p Jednak jak ktoś ma porównanie to na pewno zauważy różnicę w "jakości" jego pracy ze mną;)

fot. Kasia Jakubczyk
A Kłoda jak Kłoda, radośnie pląsał i to chyba jego pierwsze BOA, na których miał bardzo fajne tempo na wszystkich biegach! Ostatni przebieg z nim chciałam odpuścić, bo padało, a on strasznie nie lubi takiej pogody. Okazało się jednak, że chyba zmienił swoje "widzi mi się" i to był nasz jedyny i najlepszy bieg na czysto. <3

fot. Marcin Stobiecki


Tydzień po zawodach znowu musieliśmy się pakować, bo zaczynał nam się kolejny i już niestety ostatni w tym roku obóz agilitkowy. Tym razem biegaliśmy pod okiem Lucie Dostalovej. Obóz nie tylko był świetny pod względem towarzystwa, ale również treningów. Mnóstwo nowych informacji i pomysłów na mojego czekoladowego psa. Lubię wracać z obozów albo seminariów z takim nadmiarem wiedzy:)) ale! Od przybytku głowa nie boli! :D

fot. Anna Skaja
fot. Anna Skaja
Od razu po powrocie do domu szybkie pakowanko i w następny dzień o 5 rano wyruszaliśmy z Ventylem w podróż do stolicy:P Warszawa powitała nas bardzo ładną pogodą i dzięki temu cyknęłam piękną fotkę borderowi z pałacem kultury :D Przy okazji mieliśmy fajny socjal, na który nigdy nie chcę mi się iść:P Wracając do celu podróży - jechaliśmy na semi z chorwackim sędzią i zawodnikiem Zeljko Gora. Szkoda, że mogłam biegać tylko jeden dzień;)
Po powrocie do Poznania nie czekał mnie niestety odpoczynek, ponieważ razem z Weroniką organizowałyśmy nasze pierwsze klubowe zawody treningowe, więc wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik! Generalnie stresik mnie zżerał, że coś pójdzie nie tak, ale chyba aż tak źle to nam nie wyszło:) Mam nadzieję, że znajdziemy siłę na kolejne edycje!


Mam nadzieję, że zdążę sobie chociaż trochę odsapnąć po tym maratonie, bo czekają nas jeszcze zawody w Warszawie i w Łącku!

Na koniec zapraszam Was jeszcze na urodzinowy filmik Ventyla:D



środa, 22 czerwca 2016

Puchar Bursztynowego Psa, z tarczą czy na tarczy...?

Ciężko stwierdzić od czego bym tutaj mogła zacząć. Myślę, że na tych zawodach bardziej na wspólnej fali czułam się z Vento, pierwszy raz z resztą. Cody tym razem zachowywał się na prawdę dziwnie. Dwa razy zdisował się skacząc hopki, które miał przed sobą. W niedzielę to już w ogóle zaszalał! Zrobił swojego pierwszego w życiu...FLAJERSA na huśtawce!!! Po prostu nie mogłam w to uwierzyć i z resztą, nadal nie mogę.

fot. Justyna Ukleja
Na ogromny plus zasługuje jego sobotnia strefa na kładce oraz tempo! Co prawda jedyne biegi, na których nie mieliśmy disa miały po 10 albo 15p., ale chociaż jedyny bieg, na którym mieliśmy policzone punkty za czas, mieliśmy tylko 1,21s więcej! A to przez to, że byłam zmuszona poprawiać dwa razy slalom, czyli czas mielibyśmy bardzo zacny!:D

fot. Wanda Krawczuk
Oba psy miały duży problem ze slalomem. Na treningach ćwiczymy bardzo trudne wejście i mamy bardzo dużą skuteczność. Tak na zawodach prawie za każdym razem moje psy albo w slalom źle wchodziły albo wychodziły pod koniec. Oba zawsze w tym samym miejscu i zauważyłam, że z resztą nie tylko one. Wiele psów miało dokładnie ten sam problem.
Miałam parę biegów, że po prostu po slalomie zbiegłam z nimi z toru, żeby ich nagrodzić, mówi się trudno. Czasem warto poświęcić bieg.

fot. Justyna Ukleja
Vento też przechodził sam siebie. Zrywał start, nie zatrzymywał się na strefach. Jeden raz nawet zawrócił, obiegł mnie i wbiegł do dziury od tunelu, której mu nie pokazywałam. Na szczęście też miał przejawy inteligencji:P Zrobił piękną palisadkę i w ciągu caaałych zawodów zrzucił tylko DWIE TYCZKI!!! <3


Po moim sobotnim załamaniu przez forme moich psów, Ventyl uratował mnie przed depresją i przebiegliśmy JUMPING OPEN NA CZYSTO!!! Tak przyjemnie mi się biegło, nawet nie umiem opisać tych emocji!!! Na dodatek udało nam się wskoczyć na podium i byliśmy w tym przebiegu na 3 miejscu!!! Ten pies jednak umie mnie zaskoczyć <3 Jak widać, jak chce to potrafi <3


Oczywiście fejsbuk mi przypomniał, że równo rok temu mieliśmy swój debiut na oficjalnych zawodach w zerówkach! Od czasu kiedy startujemy, na każdych zawodach, przynajmniej raz stoję z Ventylkiem na pudle! <3



piątek, 17 czerwca 2016

Flexi Vario System - komfort w automacie!

Na wstępie powiem, że już bardzo długo nie korzystałam z takiego typu smyczy, bo po prostu było jakoś tak wygodniej korzystać ze "zwykłej" smyczy, czy to na treningu czy na zawodach albo nawet na zwykłym spacerze. Na zawodach nawet byłoby ciężko korzystać ze smyczy automatycznej, ale i takich hardcorów się widuje - najczęściej to zieloni, typowi "Kowalscy" ze swoim kejtrem, lecz nie o tym teraz mowa.


Jakiś czas temu, dzięki CZTERY ŁAPY, wpadła w moje ręce lśniąca i nowoczesna smycz Flexi Vario System. Na pierwszy rzut oka, po rozpakowaniu paczki, wszystko wygląda bardzo profesjonalnie, lecz, jak to w świecie bywa, niekoniecznie musi takie być na jakie wygląda. W tym przypadku mogę śmiało stwierdzić, że smycz jest pod każdym względem doprecyzowana do życia w mieście.


Smycz świetnie leży w dłoni! Na pewno nie tylko mi, ponieważ posiada regulator, który oczywiście można sobie dopasować do własnych upodobań czy też po prostu do wielkości ręki. Jest to na prawdę fajny pomysł, bo w moich starych smyczach flexi czegoś takiego nie było. Może nie było to jakoś uciążliwe, ale jednak taki "bajer" poprawia komfort.


Cody najbardziej skorzystał z tego testu, gdyż to on właśnie najbardziej się do takich smyczy nadaje. Jeżeli chodzi o Vento - to na prawdę ciężko spaceruje się na tego typu smyczy z psem, który ma problem z ciągnięciem.
Taśma w smyczy działa bardzo delikatnie i płynnie. Nie słychać dziwnych dźwięków przy zwijaniu, ale też muszę dać ogrooomny plus za blokowanie! Pamiętam, że w moich starych smyczach taśma musiała wskoczyć w odpowiednie miejsce. A tutaj? Idealnie! Taśma zablokuje się w każdym miejscu!

Flexi Vario System posiada 3 wymienne końcówki do smyczy - zwykła, amortyzowana oraz ledowa. Amortyzowana bardzo fajnie się sprawdza i rzeczywiście, jakoś mniej odczuwałam mojego pociągowego bordera. Cieszę się, że firma pomyślała o czymś takim, bo na prawdę jest to bardzo komfortowe!

Końcówka z ledowym oświetleniem również jest świetnym rozwiązaniem - ta akurat rewelacyjnie sprawdzi się podczas nocnych spacerów. Taśma świeci czerwonym światłem jednolicie lub mruga - szybko albo wolno, w zależności co preferujemy i co sobie w danym momencie włączymy.


Podoba mi się również pomysł z połączeniem pojemniczka na woreczki czy też na smakołyki(jak kto woli) i smyczy. Nie zawsze mamy kieszenie, a jak mamy to nie zawsze jest w nich miejsce, od tego jest właśnie taki pojemniczek i moim zdaniem jest świetnym rozwiązaniem. Nie trzeba szukać ani nigdzie grzebać, tylko po prostu wyciągnąć.

Flexi Vario System posiada też w swoim gadżetowym szale lampkę Led-Lighting-System. Lampkę można przymocować do smyczy. Ma ona w sobie dwa rodzaje świateł - czerwone, dla lepszej widoczności w mroku oraz białe, rozciągające się światło, które może nam służyć jako latarka i rozświetlać drogę podczas wieczornych czy nocnych spacerów.


Tak jak mówiłam na początku, smyczy automatycznych używałam bardzo dawno temu, aż do teraz. Moje poprzednie smycze to było nic w porównaniu do tej! Flexi Vario System jest na prawdę komfortową smyczą. Jeżeli Wasz pies umie chodzić na smyczy i zastanawiacie się nad takim "cackiem", to nie macie nad czym. Jest jak najbardziej warta swojej ceny. Wszystko jest bardzo łatwe w obsłudze.
Chodzę z moimi psami już dobre 4-5 lat na zwykłych smyczach, więc skoro uważam, że smycz jest komfortowa to na prawdę...musi być dobra!


Jeszcze raz dziękujemy CZTERY ŁAPY za możliwość przetestowania tak świetnej smyczy! Daję jej przysłowiowe 10/10!

piątek, 3 czerwca 2016

Ale to już było...

W końcu nadszedł czas, aby usiąść i odkurzyć bloga! Okres matur i liceum już na szczęście za mną, jednym słowem, wakacje oficjalnie rozpoczęte! Planów sporo, z niektórych musiałam zrezygnować, ale nic straconego:D I tak na pewno spędzimy wiele czasu z naszymi przyjaciółmi;)


Myślę, że wystarczy tego wstępu. Nie będę opowiadać o jakichś pierdołach, dlatego zacznę od kolejnej próby samobójczej Codyego. Na początku po prostu wymiotował, w sumie wszystkim co spożył - nawet wodą. Niestety los tak chciał, że przez to nie mogliśmy wystartować na Annówka Cup:( Myślałam, że to tylko jakies zatrucie i rano będzie ok, ale okazało się, że jednak, więc szybko do weterynarza, pies na kroplówce. I tak te kroplówki ciągnęły się przez ponad tydzień.


Początkowo podejrzenie zapalenia trzustki lub ciało obce, tak wskazywały wyniki badania krwi. Byłam wtedy sama i niestety nie miałam tyle pieniędzy, żeby od razu zrobić usg lub kontrast. Uruchomiłam znajomości i kolejnego dnia kontrast, na którym nie było jeszcze wtedy widać co w nim siedzi, więc był leczony na zapalenie trzustki. Cały czas na kroplówkach, bez jedzenia. Kontrast przez parę dni stał w miejscu, a po 3h u zdrowego psa powinien przejść przez cały układ pokarmowy.


Nadeszła decyzja na golenie brzucha i usg. Usg wykazało, że jelita prawie w ogóle nie pracują, a w jednym miejscu są mocno powiększone z jakąś treścią pokarmową, więc pies na stół...Nerwy, nerwy i jeszcze raz nerwy...Z Kłody lekarze wyciągnęli pestkę brzoskwini, które utkwiła w jelicie:P Trochę szczęście w nieszczęściu, bo gdybyśmy zwlekali z otwieraniem go, mogłoby dojść do perforacji jelit.
Głupi ma szczęście albo diabli złego nie biorą:P


Oczywiście kolejny czas oczekiwania na ściągnięcie szwów oraz rekonwalescencja, ale Cody wraca już do formy w nowej stylówce!







Koniec już ze smuteczkami! Czas wrócić do Latających Psów w Poznaniu. Nowa formuła Updog okazała się bardzo przyjemna! Razem z Esterą trochę cykałyśmy i nie ogarniałyśmy nic z nowego regulaminu, ale przyjęłyśmy nowe reguły bardzo miło. Na prawdę podoba mi się taka formuła, bardziej w stylu zabawy niż współzawodnictwa. Nie odczuwałam żadnej presji a propo startu, nie wiem, może to moje podejście, a może jednak Updog mi w tym pomógł? ;)

fot. Klaudia Szymańska
Zacznijmy od Dog Divingu. Mój piesek nie należy do psów mało odważnych, ale jednak troszkę speniał:D Chyba po mamusi bał się przeźroczystego dna. Po zrobieniu koncertu oraz wejściu po schodach do wody, zdecydował się skoczyć! Skoczył 3 razy, jednak za mało, żeby się zakwalifikować dalej. Był dzielny i mamy na koncie sukces szkoleniowy, więc jak najbardziej jestem z mojej czekolady zadowolona!

 
fot. Kinga Tomczyk
fot. Fotografiapodpsem.pl
Po długich nocach z przemyśleniami, podjęłam decyzję o zrobieniu freestylu. Mówiłam na początku, że jakoś specjalnie się nie stresowałam. Wiadomo, stresik był, ale na pewno mniejszy niż na agilitkach! Zawody zawsze pokazują mi jakie mamy braki i tym razem było tak samo. Jednak! Ventylek był kochanym pieseczkiem, starał się wszystko złapać, czasami brakowało mu wsparcia ode mnie, czasami po prostu brzydko rzuciłam, a w większości czasu strasznieee wiało:( Podołaliśmy temu i jestem na prawdę zadowolona z tego debiutu <3

fot Agata Łapińska
Mój kochany pieseczek robił piękne vaulciki i na prawdę się starał! Wracając do tego ile zawsze widzę braków na zawodach - overy. Są straszne, nie wiem czy to nawet już overami można nazwać:P
Ale po zawodach zaczęliśmy z tym walczyć i widać poprawę:) Niestety ja wszystko zepsułam, bo zaczęłam mu strasznie nisko rzucać i nie zwracałam na to uwagi, do teraz. Dla porównania dwie fotki - 2014 vs. 2016

fot. Natalia Śliwińska
fot. Tomasz Mońko
Widać ogromną różnicę. Chyba napiszę książkę - "Jak popsuć naturalny talent w 1,5 roku":P

fot. Tomasz Mońko
Dziękujemy wszystkim dopingującym za wspaniały doping!<3 Tak, było Was słychać <3
Dziękuję również za przepiękne foteczki!!! Nadal nie mogę się na nie napatrzeć <3

W ramach zakończenia - udało nam się dostać na listę główną na Puchar Bursztynowego Psa! Bardzo się cieszę, ponieważ byłam na rezerwie bodajże 53 i 54.
Jestem też w trakcie pisania recenzji Flexi Vario System, więc bądźcie czujni!