poniedziałek, 15 września 2014

Tajemnicza choroba buntownicza

Ostatnie wydarzenia sprowadziły mnie do napisania tego jakże poważnego postu. Zwłaszcza, że wielkimi krokami zbliża się jesień, czyli czas zbiorów na zimę i jest to jeden z wielu objawów... Mianowicie dzisiaj wypowiem się na temat pewnej mało znanej choroby przenoszonej drogą kropelkową - Żarciomii.
Występuje ona u bardzo dużej ilości gatunku zwierząt, które posiadamy w domach, potocznie zwanych psami domowymi. Jak pisałam wcześniej, przenoszona jest drogą kropelkową i tutaj jest haczyk. Uważajcie, bo może zarazić też ludzi!

Polega ona głównie na szukaniu żarcia(nawet przez sen), a następnie zjedzenie pokarmu, który się znalazło. Nie ważne co to jest, ważne, że pachnie smacznie.
U Codyego objawiła się mniej więcej w wieku 2-3 lat. Ukradł wtedy szyjkę indyczą z półki. Nie przypuszczałam wtedy, że jest to ta straszna choroba. Ostatnimi czasy bardzo się nasiliła. Najpierw zjadł batona, później ukradł kotleta(nadal nie wiem jakim cudem). Ukradł też puszkę z orzeszkami ziemnymi, która leżała na biurku, również nadal nie wyjaśniono okoliczności. Następnie okazało się, że jest jeszcze gorzej. Z wiadra ukradł winogrona. Nikt by się tego nie spodziewał, a jednak. Oczywiście jak wszyscy dobrze wiemy, winogrona, tak jak czekolada, są trujące dla niby niczego nieświadomych piesków. Tydzień przed naszymi pierwszymi zawodami w legnickim polu gwizdnął pół czekolady...hmm... Minęło trochę czasu i znowu!
fot. Martyna Artymowicz

Breaking news! Chorobie przypomniało się, że istnieje i zmusiła biednego małego westika, że należy ukraść z biurka pudełko z czekoladkami nadziewanymi toffi. Razem ze srebrnymi papierkami oczywiście! Akcja ratunkowa rozpoczęła się od razu, dzwonieniem po znajomych i następnie podaniem wody z solą, co zaskutkowało. Po ciężkiej nocy Kłoda nadal męczyła się z wydobywaniem tego szajsu z siebie. Musiałam podawać mu wodę, bo sam nic nie pił. Po dniu głodówki dostał karmę z wodą i wszystko już w porządku. Jedynie weekendowy trening zrobił papa.

fot. Natalia Śliwińska Photography
Burdel za to ostatnio wymyślił sobie bardzo pożyteczną zabawę! Wciąga wodę do pyska i wypluwa ją do miski Codyego:D oraz! Zjada własne stopy! Więc chyba choroba postępuje u niego o wiele, wiele szybciej niż u terrierowatego przedstawiciela w naszym domu...

Pozdrawiamy wszystkich borykających się z Żarciomią i nie martwcie się, jesteśmy na dobrej drodze do wyprodukowania szczepionki!

wtorek, 2 września 2014

Oczekiwanie, cieczka, oczekiwanie, poród....i już roczek!

Pewnego ranka, a dokładniej 30 sierpnia nieświadoma Natalia wstała i (jak to najczęściej bywa) na rozbudzenie włączyła telefon i facebooka. Jednak było jakoś inaczej. Internet nie chciał współpracować, ale w końcu wyświetliły się aktualności i oto co ujrzała :
3:35 pies 400g
4:35 suka 380g
5:00 suka 261g
5:45 pies 266g
6:00 suka 235g
6:32 pies 420 g


Później coraz więcej zdjęć i wieści...

Maluchy rosły, a do mnie i tak nie docierało, że być może, któryś z tych małych czekoladowych potworków będzie mój... Po odwiedzinach serce coś tam mówiło, ale jak będzie...zobaczymy. Pewnego dnia serce zabiło mocniej i emocje sięgnęły zenitu...W ten szalony dzień dowiedziałam się, który szczeniak trafi do mnie.



Dopiero w samochodzie mój mózg ogarnął, że MAM SZCZENIAKA, ale czy to na pewno nie sen? No i niedługo po tym mały Pan Łapka uświadomił mnie, że nie, to nie sen, wymiotując mi na nogi(:D). Wtedy już wiedziałam, że to MÓJ PIES. 


W końcu nadeszło zmartwienie jak będzie z Codym? O dziwo tolerował małego szczeniaczka. Pokazał mu, że na wiele rzeczy nie może sobie pozwalać, czasami za pierwszym, czasami za drugim razem szczeniaczek zrozumiał, że Cody nie lubi pewnych rzeczy :D Marzyłam tylko o tym, żeby żyli w zgodzie, a teraz co? Nawet Cody się w niego zaczyna. Powiem tak...dobrali się(:P). Cody w roli Wujka Dobrej Rady nauczył wiele małego i głupiutkiego szczeniaczka, ale i szczeniaczek nauczył wiele Kłodę. Wujek Dobra Rada uwielbia naśladować szalonego bordera podczas pracy, nie zawsze mu wychodzi, ale nad wyraz się stara.


Mój pierwszy przemyślany, długo wyczekany i wymarzony drugi pies. Jest w każdym stopniu prawie idealny i lubi mnie w tym uświadamiać. Uwielbia przyjść się poprzytulać. Najbardziej i tak bawią mnie jego dzikie dźwięki jak ktoś przestaje go miziać. Na zachęcenie Codyego do zabawy też ma sposoby. 



Vento, jak samo jego imię wskazuje - Wiatr, jest szybki. Bardzo szybki. Każde zadanie stara się wykonywać na 100% obrotach. Uwielbia pracować na zabawki, ale też na żarcie. Jak już jesteśmy przy jedzeniu...mlecze to jego miłość! Kiedy jeździmy do miasta nie ma większych problemów z tłokiem już od szczeniaka. Jedyne co go zaskoczyło to ruchome schody na dworcu i jakiś dziki pseudo klaun w Sopocie :P


Jakby skomentować nasze agility...hmm..Wyobraźcie sobie, że przesiadacie się z traktora do ferrari...Tak dokładnie to wygląda :P Najgorzej jest mi ogarnąć jego prędkość, z Codym czasami jestem w stanie się zastanowić się po drodze co gdzie i jak. Z Vento nie jest tak łatwo:P On wie, że ja nie ogarniam i robi mnie w konia :D Ale z treningu na trening czuję, że jest ze mną co raz lepiej!:P





W ramach prezentu urodzinowego Vento został przemycony do stolicy, a na miejscu...czekał na niego debiut. Konkretniej - debiut na finale Dog Chow Disc Cup! 
O 4:50 umówiłam się na wyjazd z Esterą. Po drodze trochę padało, prognozy też zapowiadały deszcze i burze. Idealna pogoda na debiut!
Niby zajechaliśmy dużo przed 8, a było tak mało czasu! Znieśliśmy rzeczy, rozłożyliśmy namiot, psy do klatek i szybko na rejestracje! 

Do I rundy nie daleko...rozgrzałam psa i siebie. Nastało czekanie. Stres pożerał i mnie i mój czas. Pierwszy nie wcelowałam, ale trudno się mówi. Drugi rzut był celniejszy, ale nie złapany. Trzy kolejne celne i złapane. Uzbieraliśmy 50 punktów:)
Druga runda już nie była taka różowa. Szczeniak miał za mało czasu na "odprężenie się" po pierwszym starcie. Nie złapał żadnego z 3 rzutów. Doganiał je, ale mimo mojego dopingu nie łapał. Mózgowo po prostu było dla niego za dużo i za szybko. Jestem z niego bardzo dumna, był dzielny!






Dzień przed urodzinami Vento sklep Fera.pl zrobił nam bardzo miłą niespodziankę! Dostaliśmy 2 torty dla psów firmy Lolo Pets. Bardzo dziękujemy! Nie mogliśmy świętować urodzin w sobotę, żeby w razie wu odpuścić sobie na zawodach rewolucje pokarmowe. Tak świętowaliśmy nasz pierwszy start i urodziny szczeniaka w poniedziałek:


I na koniec Vento ze swoim oficjalnym prezentem w jesiennej aurze 


Jeszcze raz Klaudia dziękuję Ci za niego!

środa, 27 sierpnia 2014

Sopoting, plażing i smażing

Czyli innymi słowy Sopot vol. 2, tym razem agilitowy. Może smażing tak nie do końca, bo deszcz też nas odwiedził. Na szczęście posiadam już własne przenośne 4 kąty, więc teraz na zawodach żadna pogoda nam nie straszna! Na zawodach była możliwość zmierzenia psa, więc namówiono mnie i poszłam...Cody za każdym razem jak go mierzyłam był na skraju S/M, więc stąd moje wątpliwości co do mierzenia psa. Wszem i wobec ogłaszam, że Cody ma 34cm i jest w S :D :D jeszcze cm i trafiłby do medium :P Tak więc możemy dalej cisnąć przygotowania do Openów.

fot. Agata Szymczak
Zacznijmy od pierwszego jumpingu, Kłodzio postanowił dzikim pędem pobiec do mojego taty(na szczęście przed gwizdkiem, więc nie było disa:P). Przyholowałam go z powrotem na start i pobiegliśmy, były 2 odmowy. Cody był rozkojarzony faktem, że w namiocie jest mój tata...cóż, wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł z nim jechać, ale nie pogadasz :P Czyli 5/10
Drugi jumping na czysto, ale jakoś szczególnie nie byłam zadowolona tym biegiem, bo wiem, że mojego psa stać na więcej... Też 5/10
Ostatni sobotni bieg też na czysto, ale znowu nie byłam zadowolona. Załamałam się kładką... zrobił ją tak jak kiedyś, czyli spacerek. No ale wybaczam:P Tu już wypadliśmy trochę gorzej, bo 7/10

fot. Weronika Maciejewska
Znowu na pierwszym jumpingu w niedzielę zwiał do mojego taty, tym razem fuksa nie było, bo po przebiegnięciu kawałka toru i w dodatku poza ring. Nie dałam mu spokoju i tak samo jak wcześniej wsadziłam na tor i pobiegliśmy do końca.
Na tuneliadzie nie pokładałam ogromnych nadziei. Smalle były na koniec po ogromnej ilości elek. Tor jako tako pamiętałam. Kłodzio miał niezłe tempo, ale zdisowaliśmy. Cody zdecydował się wejść do innego tunelu ;)


Ostatni bieg na koniec zawodów...Podjęłam decyzje, że pobiegnę bardziej "świadomie". Głośniej się darłam i szybciej biegłam...co jak widać BARDZO pomogło. Człowiek sobie siedzi w namiocie, rozkoszuje się darmowym redbullem, a tu nagle podczas dekoracji słyszy swoje imię i swojego psa! I to jeszcze na pierwszym miejscu! W życiu bym nie przypuszczała.
fot. Agata Szymczak


Vento po tygodniowej przerwie na aktywności też sobie troszeczkę popląsał na hopkach. Ogólnie spisał się na medal. Był bardzo grzecznym szczeniaczkiem. Jak startowałam z Codym to prawie pół dnia siedział w klatce, ale dał radę!
Cody za to znowu zaczął robić syf w klatce. W legnickim polu ładnie w niej odpoczywał, a w sopocie znowu dziki kwik. Plusem jest to, że czasem jak pozasłaniałam mu okienka to był cicho, co kiedyś nie skutkowało:P


Dzięki temu wyjazdowi już wiem jak biegać z moim psem na zawodach.

fot. Weronika Maciejewska
fot. Weronika Maciejewska
fot. Agata Szymczak

środa, 13 sierpnia 2014

Bosch Fruitees

Mieliśmy przyjemność wypróbować i testować przysmaki dla psów Bosch Fruitees Banan. Zawsze lubiłam i lubię gdy moje psy jedzą ciasteczka z owocami, bo po prostu sama uwielbiam owoce.


Po pierwsze - bardzo ładne opakowanie, które przyciąga oko. Jest ono też wygodne i szczelnie zamykane przez co pozwala aby przysmaki po otwarciu były dłużej świeże! :)


Mamy do wyboru 5 owocowych smaków: banan, jabłko, mango, aronia oraz rokitnik


Poruszmy temat składu. Na pierwszym miejscu są zboża, akurat przy smakołykach szczególnie mi to nie przeszkadza. Przysmaki zawierają min. 20% świeżego mięsa drobiowego. Nie posiadają sztucznych barwników. Bosch stworzył przysmaki z myślą "mocno owocowych", co widzimy na opakowaniu i różnych opisach, ale czy skład mówi to samo? Chyba nie bardzo skoro owoce w składzie są dopiero na 4 miejscu i jest ich minimum 4%.


A teraz chyba najważniejsze - przysmaki mają wilgotną konsystencje, dzięki czemu miękkie! Właśnie takie smakołyki są najlepsze przy szkoleniu. Pies nie zajmuję się wtedy ich gryzieniem i szukaniem okruchów. Dzięki wielkości i kształtowi, pies po otrzymaniu smakołyka będzie czekał na następne zadanie. Idealna i smaczna nagroda! Oprócz tego smakołyki nie są tłuste, co bardzo mnie denerwuje przy nauce gdy używam karmy.


Ciasteczka jak najbardziej mnie przekonały i chyba będę zamawiać je hurtowo!

 Bosch Fruitees oraz inne smakołyki możecie zamówić na Fera.pl
 

niedziela, 3 sierpnia 2014

Testujemy Gammolen!

Dwa różne psy, dwa różne typy sierści, dwa różne typy "problemów"...Cody jako west, jest przedstawicielem psa, który czasem miewa alergie spowodowane żywieniem, Vento jako border i szczeniak, który wymienia swoją sierść dużo zostawia jej po kątach. Dużo to może złe określenie. Jako posiadacz drugiego psa, który w ogóle nie gubi sierści mam prawo tak twierdzić :P


Gammolen to mieszanka olejów roślinnych, między innymi olej lniany i olej z ogórecznika. Oleje są tak dobierane, aby kwasy tłuszczowe omega 3 i omega 6 były odpowiednio dopasowane do potrzeb psów jak i kotów. Producent zapewnia, że efekty możemy zauważyć już po 2 tygodniach. Chociaż wszyscy dobrze wiemy, że to wszystko zależy od przyswajalności naszego zwierzęcia, a jak wiadomo każdy z nich jest inny.
Dawkowanie jest uzależnione od masy ciała. Jedna kapsułka na 5kg wagi dziennie.


Bardzo się cieszyłam, gdy dowiedziałam się, że dostaniemy do testów Gammolen. Dużo o nim słyszałam i sama chciałam zamówić na próbę, ale jakoś tak nie mogłam się do tego zabrać:) Już na drugi dzień po otrzymaniu paczki zaczęliśmy "działać".


O dziwo psy bardzo chętnie go zjadają! Po przeczytaniu dawkowania myślałam, że będę musiała wpychać je psom parę razy dziennie. Jak się okazało kapsułki działają niczym smakołyk. Vento zazwyczaj wszystko co mu dam od razu połyka. Gammolen za to rozgryza, więc chyba sprawia mu to jakąś przyjemność. Jest też opcja wyciskania oleju z kapsułki do karmy czy innego jedzenia jakie dostaje pies.


Przy stosowaniu poprawiła się kondycja skóry oraz jakość włosa. Wydaję mi się też, że Vento zostawia trochę mniej bałaganu w postaci swojej pięknej czekoladowej sierści. Producent zakłada stosowanie preparatu minimum 2 miesiące. Cody i Vento dostają go na razie tylko miesiąc, więc kto wie, może i za kolejny miesiąc będzie jeszcze lepiej...? :D
 
Zapraszam na stronę Sierściaki i futrzaki!