poniedziałek, 12 maja 2014

Banana power!

Czyli ciasteczka bananowe dla psów i ludzi :D


Banany, jak każdy owoc, dostarczają organizmowi wiele składników odżywczych.
Może nie aż tyle co cytryna, ale banan zawiera dość sporo witaminy C. Taka witamina jest potrzebna do produkcji kolagenu, który łączy kości, mięśnie, więzadła i naczynia krwionośne. Banan zawiera też witaminy B1, B2, B6 i również A. Witamina B1 wspomaga funkcjonowanie układu nerwowego, serca i mięśni jak również wpływa na układ pokarmowy. B6 angażuje się w prawidłowe działanie układu nerwowego, skurczów mięśni i pracy serca. Witamina A wpływa na ogólny rozwój organizmu, wzrok oraz funkcjonowanie skóry, sierści oraz pazurów. Witamina B2 współpracuje z A pod względem funkcjonowania narządu wzroku, skóry itd. Więc jak pies czasem dostanie kawałek banana czy ciasteczka z nim w składzie to na pewno nic mu nie będzie. :D


Składniki:
- ok. 35 dag mąki
- 1 szklanka mleka
- 1 jajko
- 2 rozdrobnione banany
- 1 łyżka miodu


Piekarnik ustawiamy na termoobieg i temperaturę ok. 150*C. W czasie gdy piekarnik się nagrzewa, wszystkie składniki zagniatamy(ciasto jest bardzo lepiące). Następnie rozwałkowujemy na ok. 1,5cm i wykrawamy różne gwiazdki, kwadraty itp. od własnego upodobania. Możemy też pójść na łatwiznę i po przygotowaniu ciasta po prostu wylać na blachę, a po ukończeniu pieczenia pokroić w kwadraciki o takich rozmiarach jakie chcemy:) Zanim włożymy ciasteczka na blachę, pamiętajmy o położeniu ich na papierze do pieczenia. Przygotowane ciastka wkładamy do piekarnika na 20-30 minut.


Jak chcecie zostawić dla siebie trochę ciastek to polecam oddzielić trochę ciasta i dodać więcej miodu:)


Ciastka wychodzą dość suche i chrupkie, jak znajdę trochę czasu to będę eksperymentować nad ich bardziej mokrą i miękką wersją :)

wtorek, 6 maja 2014

Majówka = tylko Annówka


Już weszło mi to w krew, że majówke spędzamy w Annówce, frisbując pod okiem mistrzów Gumiszi i Gubiszi. Nie wyobrażam sobie innego majowego weekendu. Tym razem nastał czas na czekoladę.


Pierwsze overy z tejka, pierwsze backhandy, pierwsze ćwiczenia na piłce...pierwszy wyjazd bez kłody, pierwsze pływaniee... Jak widać pojawiło się wiele nowości w mózgu małego borderka, ale nie tylko w jego, bo w moim też.

Bishi-Bishi

W takich warunkach z uśmiechem na twarzy wstaje się rano z myślą, że cały dzień będzie się na nogach. Noo dobra, było trochę ciężko, ale na pewno lepiej niż jak budzę się rano, żeby wyjść szybko z psami, ogarnąć się i iść do szkoły...


Dzięki wyjazdowi poprawiła mu się miłość do klateczki. Jak wróciliśmy chętniej do niej wchodzi, żeby poodpoczywać. Jak zwykle był bardzo grzeczniunim szczeniaczkiem i nie mam się do czego przyczepić...


W podsumowaniu dnia 3, czyli tego najgorszego, pod względem zakwasów, zmęczenia i innych takich...mieliśmy 2 miejsce :D Debiut na zawodach, troszkę oszukany toss&fetch na piłkę:P No i oczywiście toss ludzko-ludzki, czyli rzucam bardzo daleko jak na moje możliwości, ale nie tam gdzie trzeba:P innymi słowy w końcu nastąpił debiut duetu Estera&Natalia!


A w ostatni dzień Annówka Toy Toi Cup - wygrana w sekcji o nazwie szczeniaczkowo. Znowu toss na piłkę i tyle samo punktów:P Ventyl dzielnie aportował i tym samym na pamiątkę zdobył frisbiacz, który zawiśnie na ścianie.


Jego pierwszy kontakt z wodą nie wyglądał do końca jakby nim był...Ventuszki wparowały do wody niczym obeznany pływak. Znowu pokazał jak bardzo jest odważny. W końcu będę miała psa, który jednak skorzysta z okazji jak pojedziemy nad jezioro... :P

Synchron czeko-miszczów! :D

No cóż, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Co by tu więcej powiedzieć...w skrócie, super spędzony czas, jak zwykle wróciłam z mnóstwem informacji i wieloma rzeczami nad którymi będziemy teraz pracować. Ventyl skończył już 8 miesięcy, więc można sobie pozwolić na coś więcej:)



sobota, 3 maja 2014

Kong Dental Stick!

Od sklepu Naszezoo.pl otrzymaliśmy zabawkę, do której przymierzałam się od jakiegoś czasu, ale jakoś nie mogłam się zdecydować. Nadeszła okazja potestowania, więc rozbrajamy tajemniczego Kong Dental Sick!


Dental Stick występuje w 3 rozmiarach: S, M i L. Nasz Kong jest w rozmiarze L. Na opakowaniu widnieje napis, że zabawka jest przeznaczona dla psów o wadze 13-30kg. Wydaję mi się, że dla moich psów jest to idealna wielkość, mimo że Cody jest raczej pieskiem, który dostaje zabawki w wymiarze M.
Ma ona kształt wałka, kołka. Posiada wiele wypustek i w środku ma nieduży otwór.


Kong Dental Stick jest wielofunkcyjny! Może służyć między innymi jako codzienny gryzak, co potwierdzi mój szczeniak. Na pewno podoba mu się z tego względu gdyż masuje dziąsła. Działa to na pewno kojąco, a zwłaszcza dla szczeniaków, które wymieniają zęby. Jak już jesteśmy przy uzębieniu to możemy na pewno powiedzieć, że dzięki swoim licznym nacięciom czyści zęby i usuwa kamień.


Kolejną funkcją, jak z resztą większość kongów, jest napełnianie go różnymi dziwactwami, żeby pies miał co robić podczas zostawania w klatce czy nawet po prostu w domu, aby go czymś zmęczyć i zająć. Większości psów chyba podoba się takie spędzanie czasu...:)
Wypustki możemy wypełnić, np. pastą Konga, wątrobianką, twarogiem czy nawet masłem orzechowym. W środek za to możemy włożyć jakiś gryzak. Ja, np. użyłam rurek owiniętych filetem z kurczaka, ale można też użyć gotowanej piersi z kurczaka czy wątróbki.


Z powodzeniem zabawkę można też mrozić. Mam patent na napełnianie i mrożenie czegoś rzadszego w środkowym otworze zabawki. Jedną z dziur zapychamy żółtym serem, wkładamy do kubka i następnie do mikrofali (nie za długo!). Pamiętajcie, żeby po wyciągnięciu z mikrofali, nie wyjmować zabawki z kubka, w przeciwnym razie ser się wyleje i musimy powtarzać czynność. Trzeba poczekać aż ser dobrze wystygnie i stwardnieje. Później zalewamy, np. jogurtem naturalnym z rozbitymi bananami i zarodkami pszennymi. Na koniec zajmujemy się wypustkami i wkładamy do zamrażarki! :) 


Super spełnia się też w roli zwykłego aportu! Trochę gorzej go schować w kieszeń jak, np. piłkę, ale jak mamy kurtkę czy nawet torbę możemy bez problemu zrobić psu niespodziankę i porzucać coś innego niż to za czym zazwyczaj gania. Minusem jest to, że zabawka nie utrzyma się na wodzie, więc raczej nie próbujmy jej wrzucać psu do jeziora czy innych akwenów.


Takiego konga w trzech różnych rozmiarach możecie zamówić w sklepie Naszezoo.pl

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Ambitnie

Zabiegane weekendy....to już chyba znak sezonu letniego. Lato przypomina nam też o sobie upałem i prawie codziennymi, wieczornymi burzami:D

Do rzeczy. W sobotę rano z czekoladą oraz z Esterą i Olą wybrałyśmy się na niewiadomą imprezkę do sklepu, w którym ostatnio się obkupiłam. Podtrzymałam tradycję i znowu wróciłam z pełną siatką oraz z torebką naszpikowaną darmowymi smakołykami!


Czekoladowy dzikus był bardzo grzeczny. Nie miałam ostatnio zbytnio czasu na wychodzenie na miasto, bo a to pójdziemy poszlifować aporcik albo jest trening agility. Teraz będzie znowu trochę wolnego, więc na pewno wybierzemy się na jakiś socjal.


Kradzież ciastek i świńskich uch w normie, jak to mówią, juchta nie śpi...:P

Później w tym samym gronie przeszłyśmy się na frisbiczki:) Kłoda kolejny raz mnie zaskoczyła, gdyż nie było problemu z "włączeniem" się do pracy. Wiele nie wyszło, ale najważniejsze jest to, że CHCIAŁ pracować :D
Z treningu wrócił z żółtymi skarpetkami:)


Następny dzień spędziliśmy na adżilitkach i na reszcie mam nowe foty!:D
Wszystkie zdjęcia z treningu poczyniła Hanna Rydygier Photography


Mistrz drugiego planu :D
















Jem mlecze
Lewituje :D

Maj zapowiada się jeszcze bardziej zabiegany! Będzie niezły spam. Mam do napisania pare recenzji, ale aktualnie odliczamy godziny do wyjazdu na majówkę!

czwartek, 24 kwietnia 2014

Więc chodź pomaluj mój świat!

Czyli wiosny czaar część druga :)


Od początku... Już jestem po seminarium z Paco Lobo! Pamiętam jak jeszcze 3-4 miesiące temu oglądałam filmiki i jarałam się tym co Paco z Cleo na nich robią. Cóż, to co widać na filmikach to jest nic. Dużo bardziej zjawiskowo wygląda to na żywo i cieszę się, że nie odpuściłam sobie tego semi.


Żałowałam i żałuję nadal, że nie pojechałam na 2 dni, ale wszystkie rzuty z soboty miałam nadrobione, więc w sumie aż tak dużo nie straciłam, chociaż to nie to samo. Wróciłam z zakwasami, wieloma nowymi pomysłami i informacjami oraz chęcią do pracy nad sobą. Paco jest bardzo otwartą osobą i wszystkich w okół siebie napełnia dobrą energią i chęcią do dalszej pracy. Po powrocie z seminarium stwierdziłam, że zaczynam chodzić codziennie rzucać i na pewno nie zrezygnuję z tego planu. W końcu trening czyni mistrza:D

Zrozumiałam jak dużo zależy ode mnie, a nie od samego psa. Mam nadzieję, że Paco jeszcze odwiedzi Polskę! Zwłaszcza jak czekolada już podrośnie i będzie mógł robić bardziej zaawansowane elementy :D
Fot. Przemek Magdziarz

No to teraz foteczki - LINK
 

Poruszmy temat agilitek! Vento jak Vento, zaiwania ile sił w łapach, a ja ledwo dysze. Pracujemy nad ciaśniejszymi zakręcikami, bo ostatnio borderka zaczęło troszkę wywalać. Nad wysyłaniem też troszkę pracujemy chociaż i tak nie jest najgorzej. Najlepiej mu wychodzi wysyłanie na zakręciki. Oprócz tego czasami całkiem ładnie uda mu się znaleźć przeszkodę, więc się chłopak rozwija! Jak na jego wiek to jest na prawdę super!

Fot. Hania Rydygier
Kłodżina o wiele ładniej skupia się na treningach. Jestem z niego dumna, bo co raz częściej z treningów oboje wracamy zadowoleni. Widać, że nie ma już takiej siły jak wcześniej, może jest to spowodowane mniejszą ilością treningów w okresie zimowym, albo dopada go już faza staruszka i chce mi pokazać, że już pomału nadchodzi czas emerytury...W każdym bądź razie chęci nadal ma, zrzucimy resztę niepotrzebnego tłuszczyku i będziemy myśleć.

Zostając jeszcze chwilkę przy temacie agility to w końcu nadeszła wiekopomna chwila i Cody uczy się slalomu! Jak na jego możliwości i małe pofałdowanie mózgu to baaardzo zacnie mu idzie. Gdyby tylko częściej trafiał w wejście... :P Wiele razy nie trafia z mojej winy, co zauważyłam, np. jestem za blisko slalomu albo nie pokażę mu dobrze ręką tylko jakoś dziwnie nią zarzucę. Takie pierdoły, a jednak mają duże znaczenie.
 

Nie ma opcji, żeby nie napisać też o frizbiaczach! Technika skoku Codyego przy backhandach znaaacznie się poprawiła. Chyba bite 10 minut siedziałam i zachwycałam się screenami z filmiku. No i oczywiście westiczek zawsze stara się mieć wszystkie cztery łapki w górze ♥ Szkoda, że raczej nigdy nie ogarnie dłuższych rzutów...chociaż kto wie. Kiedyś też tak mówiłam. Jakby mi ktoś powiedział parę miesięcy temu, że łajt będzie śledził dysk to bym nie uwierzyła.



Popsuły się na pewno leg vaulty, Cody nie robi ich już tak pewnie jak kiedyś, ale wystarczy troszkę popracować i będzie git. Co nowego we frisbee...multiple! Może nie ma jakiejś szybkiej wymiany, ale to jest Cody. Takie multiple i mi i mu zdecydowanie wystarczą, chociaż nie jest powiedziane, że nie będziemy pracować nad przyspieszeniem, bo chyba trzeba mieć coś do roboty...nie? :D    

Nieostra, ale piękna ♥

Venciałki robią już overy :3 Co prawda jeszcze nie za często, ale ślicznie podwija pupkę ♥ On sam chyba nie może się doczekać aż będzie miał zezwolenie na częstsze latanie, w końcu jego imię w tłumaczeniu na polski to wiatr, więc czego innego by się spodziewać.


Na Wielkanoc wybraliśmy się w góry, a dokładniej w Pieniny. Obu psom przydał się taki wyjazd. Tak samo jak mi. Fajnie jest się czasem oderwać od codziennych zajęć i pospacerować z psami w górskim zaciszu. Wiosna w górach to jest to! Tyle śpiewających ptaków w Poznaniu na pewno nie ma. Jedynym minusem jest duża ilość błota, alee da się przeżyć:) Pogoda w górach jest najlepsza: rano - mgła, południe - słońce, popołudnie - deszcz, grad, wieczór - burza. Typowe w takich okolicach:P

Pieseczki czekają na świątecznego konga

Z klatkowania jestem bardzo zadowolona, bo nawet Kłodzia nie darła japki:D A wszyscy, którzy mieli możliwość usłyszeć jego koncerty w klatce mogą mnie poprzeć, że było to trudne zadanie:P Szczeniak trochę popiskiwał, co udało mi się zaobserwować gdy zostawiałam kamerkę czy aby na pewno któryś się nie drze.


Na wyjeździe cudem udało mi się przetestować nowe ciuchy dla psów, tzn. akcesoria Ruffwear. Cudem, bo wysłali dzień wcześniej i akurat 30 minut przed wyjazdem paczka do nas doszła...Magia! W końcu doczekałam się mojego wymarzonego plecaka, myślałam, żeby w taki zainwestować już od dłuższego czasu, a dokładniej od czasu poznania słowackiego psa tropiącego w Bieszczadach.


Piesełki w smyczach i obrożach wyglądają pro, a zwłaszcza jak dołożę do tego juliusy albo plecak. Teraz możemy pokazywać się w świetle dziennym i świecić zajefajnością, grzejcie się w naszym blasku!:P


Na próbę kupiłam kości i smaczki Alpha Spirit. Mają bardzo fajny skład. Bez zbóż, glutenu i mączek. Są produkowane z mięsa i tofu. Zawierają glukozamine i chondroityne, które są niezbędnymi składnikami mazi i chrząstki stawowej u psów, więc na pewno polecamy!



No to już chyba koniec mojej gadaniny...Time for watch! :)